Wkrótce za Devą zbaczamy na drogę 68 B / 687 wiodącą do miasta
Hunedoara.
Paskudztwa po upadłym przemyśle Słońca Karpat królują tu niezaprzeczalnie, ale naszym celem jest zamek, który huta miała przesłonić.
Zamek zobaczymy jedynie z zewnątrz, bo pora już późna. Co prawda co środka
wejść jeszcze można (dziwne, bo minęła już godzina, do której we wrześniu zamek jest otwarty), ale zamiast oglądać pozostałości po
Hunyadych i ich następcach, wolimy przysiąść w jakiejś restauracji. Trzeba coś zjeść, zanim wyruszymy w dalszą drogę... Zanim jednak siorbniemy ciborę
pora na symbol węgierskiego panowania w Siedmiogrodzie, czyli
Zamek Korwina - Castelul Corvinilor. W naszym wydaniu - tuż przed zachodem słońca:
Osobiście żałuję, że nie byłam wewnątrz
, chociaż czytając
wpisy w relacji Wojtka widać, że zdania na temat czy warto, są
podzielone...
O historii budowli oraz o jej właścicielach naczytałam się sporo, więc oczywiste, że czuję niedosyt.
Wielka chęć obejrzenia zamku tkwiła we mnie od momentu czerwcowej wycieczki do Budapesztu, ale w planie wyprawy w żaden sposób
nie dało się wykroić czasu na coś więcej, niż oględziny zewnętrzne. Katowanie reszty towarzystwa dodatkowym, późnym wstępem, skoro jeszcze szmat drogi prze nami, byłoby nie na miejscu... Dziś wiem to doskonale, gdyż wystarczająco
wymęczyłam ich zwiedzaniem innych obiektów w późniejszych dniach wyprawy. Cóż, nie każdy kocha zabytki...
Zamek (w każdym bądź razie ta jego część, którą zobaczyłam) podobał mi się bardzo
. Ma wszystko, co
prawdziwy zamek mieć powinien i to mi wystarczyło
, ani mi w głowie były porównywania do jakiegoś innego, no chyba że... Zwiedzając z czerwcu Budapeszt, trafiłam oczywiście na Vajdahunyad, którego część wzorowana jest właśnie na Zamku Korwina z Hunedoary
. Ponieważ wrześniowa Rumunia była już wówczas przesądzona
, od razu zapałałam potrzebą naocznego przekonana się, jakaż to część Castelul Corvinilor była inspiracją dla architekta
Poza historią związaną z Maciejem Korwinem i jego przodkami, zamek będzie niewątpliwie
interesujący dla tych, którzy zwiedzają Rumunię śladami Drakuli
. Tu bowiem przez kilka lat więziono Władka Palownika... Ponoć spacerujący po zamkowych salach
słyszą czasem jego diaboliczny śmiech...