Niedziela to przedpołudniowa wyprawa do Bled.
No to od razu widać że pogodę mieliśmy jak zwykle w czasie tego wyjazdu, czyli kolejny gwóźdź.
Ledwie weszliśmy do łodzi transportującej do Sanktuarium, lunęło tak, że żona mało nie wyskoczyła z łodzi mówiąc że nas utopi przed dotarciem. Jednak nam się udało.
Nie ukrywam, że ponieważ każdego dnia naszej wyprawy padało (nawet te słoneczne dni nie były całkowicie słoneczne, a chmury zdawały się za nami wędrować), zależało mi bardzo na wizycie w Sanktuarium, jako że jest w nim pochodząca z XV w. figura Matki Boskiej od... Wód
Wobec nadmiaru wód wszelakich z nieba na nas w czasie tej wyprawy spadających, postanowiliśmy usukutecznić tę pielgrzymkę w ramach pokuty...
Niestety deszcz się tylko wzmógł...
Ale może coś z tego wyszło fajnego
W czasie drogi powrotnej do Snovik, zgnębieni, przemoczeni (po raz kolejny), daliśmy się namówić córce na Arboretum w Volicij Potok
I to był strzał w dziesiątkę.
Arboretum jest cudowne.
ogromny ogród ze szklarniami, różnymi stylami sztuki ogrodniczej.
Wart wizyty po tysiąckroć.
Bilet rodzinny - 15 euro
Zaczęliśmy od Orchidarium...
Dalej było ... hummm.... Kaktusarium ?
I wreszcie wejście na wystawę motyli, w której zdecydowana większość eksponatów latała wokół nas, zapylając kwiatki, siadając na czym popadnie...
Lub pełzając
Rosarium z różami z całego świata
Ogród francuski
I wreszcie coś dla najmłodszych
Uczciwie mówiąc - nie przepadam ze parkami sztucznych dinozaurów, jednak muszę oddać sprawiedliwość, że te w Arboretum były zrobione niesamowicie dokładnie, starannie i przede wszystkim jakoś nie czuć było sztuczności. Ruszały się, ryczały i wykonywały masę rzeczy podobających się dzieciom. Ten na zdjęciu skubał liście z drzewa... Tyranozaur jak z nienacka ryknął, rozwarł potężne szczęki i wyciągnął szyję ku dzieciom to pisku było co niemiara...
Warto, warto, po trzykroć warto.
Dla widoków, dla kwiatów i krzewów, i dla atrakcji.
Chmury z Bled zdążyły za nami po 3 godzinach od rozpoczęcia wizyty w Arobretum, skutkiem czego widzieliśmy mniej niż połowę Arboretum. Ale i tak było warto.
A nastepnego dnia powrót do Polski, z którego najbardziej zapamiętałem (poniedziałek 25 sierpnia) koszmarne korki w okolicahc Brna, na których (około godziny 16) straciliśmy ponad godzinę.
Podsumowując:
1. Padało codziennie i to co najmniej przez dwie godziny każdego dnia
2. Dzieci i tak szczęśliwe, choć wróciły z mega-katarem (gwóźdź numer któryś tam: "jak można wrócić z ciepłych krajów z przeziębieniem !!!" )
3. Widoki i wspomnienia... wino, owoce, warzywa... ja bym już tam wracał...
4. Słowenia, nawet w deszczu piękna i cudowna.
5. Żona ogólnie niezadowolona ale ... UWAGA UWAGA Informacja z ostaniej chwili: "Może spróbujemy Istrę za rok ? Może będzie lepsza pogoda ?"... Wraca mi życie
Pozdrawiam Wszystkich