Nie wytrzymałem i przeprowadziłem lustrację alufelg w moim focusie. Znalazłem jakieś takie paseczki poprzylepiane do wewnętrznych powierzchni, bez napisów (jeśli nie liczyć gramatury), ze stylizowanymi rysuneczkami ni to dróg, ni to pól i nieba. Nic poza tym, metalowe paseczki utworzone z małych kwadracików, kolorystycznie dostosowane do barwy felgi.
Z czego to cholerstwo jest zrobione?
Wykonałem zatem telefon do fordowego serwisu, w którym mi te cuda zamontowano, ubarwiając opowieść historiami o rodakach zatrzymywanych do kontroli na terenie Austrii. Pan, z którym rozmawiałem, wyraził uprzejmie zdziwienie, bo ponoć nikt wcześniej go o to nie pytał. Nie był w stanie podać dokładnego składu ciężarków, twierdził, że to jakiś stop, może skład byłby podany na opakowaniu zbiorczym, ale tego nie miał pod ręką. Owszem, wiedział o ekologicznych unijnych tendencjach, ale nie słyszał, by policja krajów Unii robiła komuś z tego powodu (tzn. z powodu nie takich jak trzeba ciężarków) zrobiła jakiekolwiek kuku. Zadeklarował chęc poinformowania o tych rewelacjach swych kolegów z serwisu, coby i oni mogli się nacieszyć tą straszną nowiną.
I tak sobie pomyślałem: nawet jeśli te moje nieszczęsne ciężarki są w całości z ołowiu, to jak przy takich oznaczeniach (a raczej ich braku) policjant z drogówki podczas kontroli na drodze byłby w stanie to stwierdzić? Ot, na czuja? Po zapachu? A może ma jakiś tajemniczy czujnik to wykrywania zawartości ołowiu w ołowiu?