napisał(a) StanLee1 » 09.01.2013 21:32
Odnośnie zakazu stosowania obciążników: jest tak, że NIE WOLNO stosować Pb w pojazdach do 3,5T, ten kto twierdzi, że jest to chory wymóg UE - i ma rację i nie ma.
Ma, bo od tych nakazów i wytycznych unijnych można się uśmiać (kąt krzywizny banana, długość ogórka albo marchewka owocem) albo zwariować - trochę tego za dużo i niekiedy bez sensu.
A nie ma, bo:
- niektóre zakazy warto wprowadzać (wiedzą ci, co mieli choroby w rodzinie, które mogły być wynikiem nadmiaru cywilizacyjnych dobrodziejstw: papierosów, indukcji magnetycznej, oparów rtęci itd),
- w Polsce jest zawsze inaczej, więcej kombinatorów. W przypadku obciążników ołowianych, jak zawsze, chodzi o pieniądze. Wystarczy sprawdzić, kto wprowadza zamęt i manipuluje informację, aby woda pozostała mętna i nadal mógł wpychać ołów na rynek. Nie byłoby w tym nic złego, ale u nas w Polsce od dawna do produkcji obciążników stosuje się ołów Z ODPADÓW - NIEMAL RADIOAKTYWNY!, bo najczęściej wyjęty ze zużytych akumulatorów. Jest to biznes.Te firmy, które się w tym przez lata wyspecjalizowały, obawiają się, że stracą złoty interes: pozyskując akumulatory (a w nich ołów=surowiec) nie tylko nie tracili, ale już zarabiali, bo zabierali z rynku/środowiska szkodliwy produkt = ekologicznie zgodnie z zapisami ustawy, (działa to tak jak z CO2, kto zanieczyszcza - płaci, kto odzyskuje - zarabia), ALE TU CHODZI TAK NAPRAWDĘ O SUROWIEC DO PRODUKCJI OBCIĄŻNIKÓW - ONI GO POZYSKUJĄ Z KWASOWEGO WNĘTRZA AKUMULATORÓW I PO PRZETOPIENIU WPUSZCZAJĄ W RYNEK - ZWRACAJĄ ŚRODOWISKU. To czysta ironia i cynizm. Gra jest warta świeczki, a najwięcej takich firm jest u nas. To dlatego jedyne kraje UE, gdzie nie udaje się wyplenić ołowiu to Polska, Rumunia i Litwa. Nie chcę się rozpisywać jaki to złoty interes, ale tu się tylko zyskuje, a jeszcze można wszędzie chwalić się i pisać o proekologicznym postępowaniu, a tak naprawdę jest to jedna wielka manipulacja. Paradoksalnie, po wprowadzeniu dyrektywy zakazującej stosowanie ołowiu 2000/53/WE, inne kraje, np. Włochy zasypują naszych dilerów propozycjami, bo chcą się pozbyć ołowiu, którego nie mogą u siebie już sprzedawać w tej ilości. To drugi powód, dla którego dystrybutorzy chca jak najdłużej utrzymać dotychczasowy stan rzeczy. Oni nawet nie maja zamiaru obniżyć ceny, t zupełnie nie o to chodzi. W warsztacie wystarczy przekonać, że ołów nie jest zakazany (uwolnić klienta od strachu), oni wolą nabijać ciężarki z ołowiu, bo jest on bardziej podatny, plastyczny i przez to łatwiej się na nim pracuje. Każdy z nas woli sobie raczej upraszczać życie, a nie utrudniać... Nie ma natomiast żadnych problemów z nabyciem przez warsztat obciążników nie-ołowianych. Różnica w cenie - o ile jest - to naprawdę kilka zł, bo 1 szt. obciążnika kosztuje warsztat o wiele mniej niż 1 zł, a my rozmawiamy o różnicy 0-20% max. Przykład: wysokiej jakości obciążnik cynkowy 15g - paczka 100szt = 18zł, czyli jedna sztuka z marżą 50% to jednak mniej niż 50 groszy...
Jakie są skutki dla kierowcy - bo nie wszyscy wiedzą, co im w warsztacie założono: jak juz rzeczywiście będzie miał pecha i za granicą go ktoś zatrzyma, to może dostać mandat, ale z tego co wiem, to tylko wtedy, gdy rzeczywiście ma pecha, albo w trakcie kontroli zaczyna się wymądrzac lub awanturować, to wtedy zaczną mu udowadniać, że może być gorzej, i udowodnią.... Tak to, niestety wygląda. Pozdrawiam