Wspomnień ciąg dalszy.
Następny dzień. Poświęcamy go tym razem na...... zwiedzanie
Decyzja została podjęta, jedziemy do Imotski.
Chcieliśmy jechać przez Baska Voda, Zagvozd i tak wystartowaliśmy.
Mówią, że chcieć to móc. Ale nie w tym przypadku.
Jedziemy, jedziemy, j e d z i m y, aż wreszcie stoimy.
Wyszło, że więcej staliśmy niż jechaliśmy. Jaki był powód tego
korka nie wiedzieliśmy. Jak długo to jeszcze potrwa, też nie wiadomo.
Po prawie trzech kwadransach "jazdy", nie wytrzymaliśmy,
znależliśmy na mapie drugą trasę.
Zrobiliśmy nawrotkę i z powrotem do Makarskiej. Dalej ma być
Kozlica i Slivno. Jedziemy jest fajnie. Az tu nagle trasa zaczyna się
wić do góry, a za szyba samochodu taki widok
Skóra na.... plecach, trochę się nam marszczyła, ale wrażenie było
niezapomniane.
Dalej już było spokojniej
Ale nie tak do końca. Jeszcze na takie serpentyny trafiamy, że
autko ledwo na dójce daje radę.
Wreszcie dojechaliśmy. I zaczynamy zwiedzanie, jeszcze za darmo,
bo ponoć teraz już się płaci.
Pierwsze jest Mogro Jezero.
Weszliśmy na "bocianie gniazdo"
A tam taki widok, obok
i w dół
Jak zobaczyliśmy tego ixa na wodzie, to oczy mieliśmy o takie
Postanowiliśmy, że zejdziemy na dół, sprawdzić jak tam jest.
No i pooooszliii
Woda w jeziorze okazała się bardzo orzeżwiająca, więc M i synek
postanowili się zamoczyć. A ja ....
To białe plum po prawo pod tą pionową skałą, to jak póżniej się
okazało, był mały Węgier. Udało mi się go "zdjąć" zanim doleciał do
wody.
Droga powrotna była "letko" męcząca, ale spoko ...
Na górze dopadliśmy rodzinę tego Węgra, oczywiście dopiero wtedy
dowiedzieliśmy się, że to Węgrzy, podali nam swoją @. A po powrocie
wysłaliśmy im fotkę. Doszła . Dobra zostawiam Węgrów.
Teraz ruszamy do Crveno Jezero.
Oczywiście wiemy o rzucaniu kamieniami. Ale nie przywoziliśmy
ze sobą. Faktycznie w pobliżu brak materiału do wykonania próby.
Jednak synek po kilku minutach poszukiwań znajduje kamienie
i zaczyna się rzucanie. Niestety nie słychać plum.
A jezioro w moim wykonaniu wygląda tak
Ciekawe zjawisko
Niestety, przez opóżnienie z wyjazdem, nie mogliśmy poświęcić
więcej czasu na zwiedzanie.
Musieliśmy wracać, bo nie wiedzieliśmy co może nas spotkać
w drodze powrotnej, a postanowiliśmy wracać trasą, którą mieliśmy
dojechać do Imotski.
Trasa była spoko, a korek, który nas zatrzymał to był odpust w jednej
z miejscowości mijanych po drodze. Prawdopodobnie uroczystości
kościelne przeniosły się na ulicę, co uniemożliwiło przejazd.
Jeszcze parę fotek z drogi powrotnej
Z wycieczki wróciliśmy bardzo zadowoleni z lekkim niedosytem,
że jednak wszystkiego nie zwiedziliśmy.
A w tym roku czytając inne relacje, dowiedziałam się, że Modro J.
wyschło. Toż to
Kolejny dzień spędziliśmy na odpoczynku na plaży