W każdym razie z kilku rozważanych opcji zwyciężyła ta najdalsza – gdzieś tak pod koniec 2018 r. zapadła decyzja – przyszłoroczny urlop w jego zasadniczej części spędzamy na końcu świata czyli Chile. Planowana data wyjazdu przełom listopada i grudnia 2019 r. Niedługo później ogłosili, że COP25 będzie w 2019 r. w Chile a planowane terminy to właśnie przełom listopada i grudnia 2019 r. Czyli zmieniamy plany i lecimy jakiś miesiąc wcześniej.
Zaczęło się czytanie, planowanie, rozważanie. Pierwsza zadanie upolować bilety w akceptowalnej cenie dla 4-osobowej rodziny. To niestety proste nie jest. Ostatecznie gdzieś marcu 2019 r. staliśmy się szczęśliwymi posiadaczami biletów BA na trasie WAW-LHR-SCL i z powrotem za niecałe 3k od osoby. Córka jako niespełna dwulatek prawie za free

W końcu nadszedł długo wyczekiwany dzień i w połowie października 2019 odpaliliśmy wrotki i polecieliśmy.
Poranny lot BA do Londynu oczywiście zapchany na maxa, na szczęście bez opóźnień. W Londynie prawie 9h na przesiadkę. Postanawiamy opuścić lotnisko i zabrać juniory do Windsoru. Ładujemy się w autobus, który bezpośrednio spod terminala podwozi nas prawie pod zamek i po niespełna godzinie jesteśmy na miejscu.
Szybkie zwiedzanie zamku (pogoda jak to w Londynie, czasem słońce czasem deszcz). Windsor na forum pewnie już gościł wiele razy ale zapraszam do popatrzenia jeszcze raz.
Około 19 jesteśmy z powrotem na LHR. Tu kolacja. Kontrola bezpieczeństwa, długi marsz do bardzo odległej bramki i przed 22 zasiadamy wygodnie w Dreamlinerze. Ten lot też obłożony w 100% więc czeka nas urocze 14.5h z dzieckiem na rękach. Mamy prawie godzinne opóźnienie. Juniory padają jeszcze zanim samolot wystartuje. Na dobre obudzą się po jakiś 7 godzinach lotu – czyli dobra nasza – połowa drogi za nami.