Czeski Raj – maj 2016
Miała być Malta… Tak sobie wymyśliłyśmy jeszcze jesienią, planowałyśmy właśnie tam spędzić tegoroczny babski weekend BożoCielny. Wielce ucieszyła mnie więc relacja Michała, bo po takiej lekturze już nie musiałabym szperać w internetowej przepaści, aby króciutki wypad zaplanować. Przed Bożym Narodzeniem nie było jeszcze wiadomo, czy biletów na lot ma być trzy, czy jednak więcej? No a już na początku roku ceny zaczęły rosnąć, na dodatek w tempie dla nas nieakceptowanym. Być może warto byłoby poczekać na korzystne ceny lastminutowe, a potem na ostatni moment znaleźć jakieś spanko przez booking (na Krecie sprawdziło nam się to idealnie, na miejscu trzykrotnie zmienialiśmy lokum właśnie w ten sposób)… Nie chciałyśmy jednak ryzykować (chyba się starzejemy) i w kwietniu definitywnie Maltę sobie odpuściłyśmy. Może kiedyś innym razem…
Teraz będziemy w Raju i też będzie fajnie .
I tak oto już w środę znalazłyśmy się w Raju Czeskim Raju. Tyle, że w innych miejscach (za wyjątkiem krótkiego wypadu do Turnova) niż cztery lata temu.
Pierwszy krótki przystanek wypadł nam w miasteczku Železný Brod. Na dodatek zupełnie bez planu, bo akurat tam poczułyśmy potrzebę napicia się kawki . W rezultacie jej nie było wcale („Kavárna na Rynku” nie zachęciła nas do wejścia, Hospůdka „U Kášťáků“ również, innych lokali nie chciało nam się szukać), a spacerek po miasteczku raczej symboliczny, kompletnie bez wiedzy, co tam zobaczyć warto… Teraz wiem ciut więcej , ale i tak nie jestem pewna, czy przeznaczyłybyśmy więcej czasu na przechadzkę. Być może tak, gdyby aura była mniej korzystna do podziwiania natury, niż zabytkowej architektury… Zrębowych starych domów przecież sporo w tych okolicach, podziwiałyśmy je już wielokrotnie, niekoniecznie musimy uzupełniać doznania wzrokowe o zabytki części Żeleznego Brodu zwanej Trávníky, położonej w pobliżu Małym Rynku.
Malé náměstí to idealne miejsce, żeby rozpocząć spacerek po Żeleznym Brodzie, jeśli ktoś się na to zdecyduje . My wybrałyśmy znajdujący się tam parking zupełnie nieświadomie, gdyż obok biegła droga dojazdowa do pierwszego celu naszego BożoCielnego zwiedzania...
Dla tych, którzy na Trávníky się wybiorą, pomocną może być ścieżka edukacyjna wiodąca wśród zabytkowych domów starej części miasteczka. Przy najciekawszych obiektach znajdują się tablice informacyjne. My obejrzałyśmy jedynie (na dodatek tylko z zewnątrz, bo wszystko było zavřeno ) kościół oraz stojącą obok drewnianą dzwonnicę – obie budowle znajdują się tuż ponad „naszym” parkingiem.
Kościół św. Jakuba Większego (sv. Jakuba Většího) stoi na skraju dzielnicy Trávníky. Jest to budowla późnobarokowa z lat 1761-62, ufundowana przez ówczesnego właściciela tych okolic Karola Józefa Desfours (Żelezny Brod należał do rodu Desfous od roku 1628 do 1848). Świątynia powstała w miejscu, gdzie dawniej stał kościół drewniany, wzmiankowany już z XIV wieku, później kilkukrotnie przebudowany. Z Małego Rynku do kościoła wiodą kamienne schody (przebudowane 1940r.), wzdłuż których postawiono późnobarokowe piaskowcowe posągi z 2 poł. XVIII w. przedstawiające św. Annę i NMP Karlovską.
Drzwi były zamknięte, więc wnętrza nie obejrzałyśmy…
Zrębowa dzwonnica została zbudowana 1761-1762, wiszący tam dzwon ( jeden z trzech) to replika dzwonu św. Jakub pochodzącego z 1497 r.
Dzwonnicę trzeba było odbudować, bo w 2007 r. uszkodził ją pożar… Pozostałości oryginału wspomnianego dzwonu, po pożarze umieszczono w muzeum. Przed pożarem na dzwonnicy był jeszcze jeden dzwon ( z 1513 r.), ale ogień zniszczył go kompletnie. Dzwonnica nie jest udostępniona do zwiedzania.
Za kościołem niedaleko zakrystii znajduje się piaskowcowy krzyż pokutny - przeczytałam o tym dopiero po powrocie, na miejscu jakoś nie rzucił mi się w oczy.