Tym razem nocleg będzie Na Perličku, który spodobał nam się poprzednim razem .
Pierwszy dzień kalendarzowej wiosny , sezon narciarski dobiega końca (kręcą tylko krzesełka i jakiś mały wyciąg obok nich), śniegu niewiele zostało. Na trasach biegówkowych niby jeszcze jest, ale mokry. W rezultacie, o nocleg w górskiej chacie nie jest teraz trudno, ale jak się ociepli na dobre, z pewnością znów zrobi się tu tłok… Teraz są miejsca dla naszej dość licznej , tym razem ponad 20-osobowej ekipy. Ponieważ weekend jest połączony z „zaległą” imprezą imieninową naszych trzech panów, więc weekend zaczynamy już w piątek po pracy, aby zdążyć na uroczyste spotkanie zamówione na godzinę 21-szą. Zdążyć musimy, bo przecież Grzesiek jest jednym z tych trzech . Cała reszta zresztą też nie zamierza się spóźnić, w tak licznym gronie nie widzieliśmy się przecież od Sylwestra (no bo w Dzień Kobiet spotkania też były liczne, ale z podziałem na płeć piękną i imprezę dziadowską, w odległości prawie 100 km od siebie).
Wieczorna imprezka minęła, rano po wspólnym śniadaniu, początkowo wspólna zabawa. Część uczestniczy w niej bardzo aktywnie, wykorzystując resztki śniegu na stoku za chatą , pozostali również aktywnie obcują z piwkiem lub (i) z becherowką.
Ja jestem w ekipie pośredniej. Zjazdówek nie używam, piwko zażywam, ale pospacerować też lubię , zwłaszcza gdy jest okazja na pierwszy górski spacer z moją wnusią .