Kolejny etap wycieczki (już bez przystanków) doprowadził nas do Petrova.
Wioska jak wioska...
Petrov specjalnie urokliwa nie jest, ale
jest tam coś, co nas tam przyciągnęło jak magnes...
Zanim jednak będzie o tym mowa w tej relacji, wspomnę o jeszcze jednej tutejszej atrakcji, która w istocie ... przestała już ną być
. Co prawda zostało siarkowe żródełko, ale dawne uzdrowisko już nie funkcjonuje
.
Wody siarkowe odkryto już w czasie wojen husyckich, gdy ranny żołnierz przewrócił do wody, która cudownie uleczyła jego rany. Źródło służyło chorym szczególnie w XVII wieku, gdy tutejsze uzdrowisko miało
ważniejszą rangę niż Karlove Vary! Ostatecznie jednak w 1987 roku zdrój zamknięto planując modernizację, ale jak dotąd
nic się nie dzieje...
Naszym celem były oczywiście tamtejsze Vinné sklepy Plže, dobrze zapamiętane i
miło wspominane po naszym pierwszym winiarsko-morawskim rekonesansie. Tyle, że wówczas to był wrzesień i trwało juz wiobranie
... Teraz mieliśmy ochotę na "wino-pobieranie" w czeluścich którejś z klimatycznych piwniczek-dżdżowniczek. Najpierw jednak były widoczki, na jakie we wrześniu nie ma szans
.
Zanim jednak ruszuliśmy do piwniczek, wciągnęło nas do petrovskiej restauracji, bo kiszki już grały marsza.
Fotka z netu: 241a
Zresztą, dłuższy postój i tak musiał być, bo trzeba było poczekać na tę część rowerzystów, która zboczyła przy przejeźnie kolejowym w Strážnicy do centrum w celu odszulania bankomatu (a po drodze znalazła też piwiarnię i winotekę
) oraz na piechura - Grzegorza, który jeszcze wędrował gdzieś po rzepakowych pagórkach... A do plžy chcieliśmy pójść całą kompaniją
.