Za miedzą: Žacléř

Koniki ( tyle że nie na wolności, jak te Mariuszowe) ...







Drogą biegnącą dolinką Přemyslovskiego potoku dojdziemy aż do wsi Přemyslov, ale nie aż pod wyciągi, które ostatnio znów odwiedziła Maslinka .







Tutaj opuszczamy drogę wiodącą pod wyciągi, ale dalej też będziemy iść asfalcikiem, bo tędy wiedzie szlak niebieski.

Kurczę, trzeba będzie w końcu tam ruszyć tyłek, bo powoli zapominam co i gdzie tam było.
Dobrze, że jest sobie gdzie odświeżyć informacje. Kiedyś się tam włóczyłem kilka razy, ale ostatnio chyba w czerwcu 2000r.
Tymczasem sporo się zmieniło, jakieś kanapy pomontowali itd....

Koniki jak najbardziej te same .

Zmian sporo, co roku coś nowego się pojawia . Chociażby w Filipovicach... Jak zaczęliśmy tam jeździć, nie było nawet orczyka, a teraz wyciągi z siedziskami i armatki śnieżne. Pepova Bouda znacznie powiększona, a Stara Poczta zamieniła knajpę w stylu GS na całkiem sympatyczną restauracyjkę ...

Górna część wioski Bukovice:

Zmieniamy szlak na czerwony ...

Przyroda jest genialna...
Zestawienie kolorów jesieni i zimy

pozdr

Pierwsze prawdziwie zimowe szuranie już za mną, a ja tu wciąż w listopadzie tkwię... A tam im niżej, tym mniej zimy...



Schodzimy do dużej wsi Loučná nad Desnou.





Pokrzepiamy się piwkiem i czosnkową zupką ...





... aby nabrać sił do oglądania najważniejszego zabytku Loučnéj.



Renesansowy zamek został zbudowany w 1608 roku przez rodzinę Žerotínów. Zamek przebudowano w stylu barokowym w roku 1774. Ponowna przebudowa miała miejsce w 1840 roku. Niestety, dziś budowla jest w opłakanym stanie...

Jedyna część zamku w niezłej formie to zamkowa kaplica z 1774 roku, przebudowana w roku 1847. Obecnie służy jako kościół parafialny Św. Cyryla i Metodego. Nie udało się zaglądnąć do wnętrza...









Jeszcze kilka zamkowych fotek...





Brama z połowy XIX wieku z rzeźbami św. Elżbiety i św. Floriana.

Coraz zimniej i ciemniej, więc przerzucamy się na odwiedzanie wnętrz w których można się nacieszyć czeskimi napitkami. To przecież wyjazd Andrzejkowy, więc wypada .









W pobliżu restauracji U Tygra mijamy krzyż z 1 połowy XIX wieku:







Kolejna knajpka, a może dawne kino?

Na koniec kręgielnia z dodatkami .





Przypomnienie, że zbliża się kolejny długi majowy weekend, a więc pora na przemyślenia, gdzie tym razem ma się odbyć nasz III Rajd Rowerowy Morawskimi Winnymi Ścieżkami...







A na razie ... "ryże" górskie piwko ...



Niedziela też zaczyna się mglisto... W planie było zwiedzanie elektrowni szczytowo-pompowej, ale nic z tego nie będzie. Nie zamówiliśmy wcześniej wycieczki, zresztą i tak by to nie wyszło, gdyż zwiedzanie z dojazdem z Kout nad Desnou jest możliwe, jeśli zbierze się grupa co najmniej 20-osobowa. Nas jest mniej, a żadna inna bardziej liczna grupa też się na dziś nie zapisała , więc nie mamy do kogo dołączyć.





Cóż więc począć z dzisiejszym dniem ??? Na przełęczy też przewalają się mgły, więc spacer grzbietem, tylko dla nabijania kilometrów, jakoś nas nie rajcuje...



Może by tak zrobić powtórkę z Prysznicowa???
Opis tej części listopadowej wycieczki po Jesionikach będzie po przerwie na wtrącki z zimowego szurania w Karkonoszach ... Czeskich Karkonoszach...

dangol napisał(a):

Ta kolorystyka - jak dla mnie - rewelacyjna.

Pozdrawiam,
Wojtek

Trzej Królowie w Rokytnicach (styczeń 2012)

To już chyba początek naszej nowej świeckiej tradycji , aby na weekend połączony ze świętem Trzech Króli wybrać się w góry...

Ubiegłoroczne Rokytnice nad Jizerou przypadły nam do gustu , więc postanowiliśmy zrobić powtórkę. Żeby jednak nie było monotonnie , noclegi będą we wschodniej części.

Daje się podjechać autem, gdyż chata nie stoi wysoko na zaśnieżonym stoku, lecz przy jednej z wąskich uliczek. Tyle, że zaśnieżonych i pod górkę, więc niektórzy muszą założyć łańcuchy...



We Wrocławiu śniegu ani ciut, w Jeleniej Górze lał deszcz, białe opady zaczęły się dopiero w okolicy Szklarskiej Poręby. Z tym, że tam musiało już sypać od jakiegoś czasu. Jakuszyce i Harrachov utopione w bieli , a zadymka wciąż trwała... Właściwie, z niewielkimi przerwami, przez caluśki weekend

Poranny widok z okna:



Śniegu przez noc przybyło , co widać na naszym aucie:



Obrazki sprzed chaty:

Zjazdowcy "ćwiczyli" w piątek i niedzielę, ale fotek nie mam, bo mnie tam z nimi nie było . Wspólne szuranie-nuranie na biegówkach było w sobotę, a trzyosobowa sekcja szuraczy wykorzystała również piątek. W niedzielę, w tym czasie gdy reszta zjeżdżała, ja samotnie spacrowałam po Górnych Rokitnicach.
Ze względu na mało fotogeniczną aurę (prawie cały czas padał śnieg) fotek nie mam zbyt wiele, ale w kolejnych odcinkach jakieś wstawię.