Za miedzą: Žacléř

W tej Twojej relacji, Danusiu, też już jestem na bieżąco

I również wspominam, bo w Rokytnicach spędziliśmy "długi majowy weekend" 2015 (Nie pisałam relacji z tego wyjazdu ) Mieszkaliśmy wtedy w pensjonacie Horalka (genialne jedzenie w tamtejszej restauracji!) i trochę łazikowaliśmy. Zrobiliśmy pętelkę ze Szpindlerowego Młyna m.in. do Śnieżnych Kotłów i z Hornich Domków (super nazwa! ) na Szrenicę.

Było słonecznie, ale dosyć zimowo :





Zimę mieliście piękną Szkoda mi, że tegoroczna się kończy... Należę do "mniejszości", która lubi zimę

Pozdrawiam

Zima fajna jest , ale nie w dużym mieście. Chociaż... któregoś roku biegówek używaliśmy nawet we Wrocławiu .

maslinka napisał(a): Mieszkaliśmy wtedy w pensjonacie Horalka (genialne jedzenie w tamtejszej restauracji!)

Właścicielka naszego pensjonatu mówiła że w Horalce jest najlepsze jedzenie w całych Rokytnicach. Mieliśmy nawet ochotę na dotarcie tam na biegówkach tego pierwszego wieczoru, ale ze względu na siarczysty mróz, zasiedliśmy w pierwszym miejscu, jakie napatoczyło się po drodze. Kolejnego dnia, po kółeczkach przy kapliczce, szurałam obok Horalki. Planowałam sobie krótki postój na coś małego tamże, ale byłam stanowczo za wcześnie, restauracja jeszcze nie była otwarta. Obiad i piwko zjadłam już prawie "pod domem", zresztą po całym dniu i tak nie byłoby chęci na kolejną eskapadę do centrum Rokytnic.

Widok z Kościelnego Pagórka (ponoć w XIII w. stanął pierwszy rokytnicki kościół, który wg legendy został nocą przeniesiony w obecne miejsce przez Michała Archanioła wspomaganego przez inne anioły) na Rokytnice...





Na dół stromym zejściu śnieżnym „tunelem”…

Wspomniana przez Maslinkę „Horalka” …



Obecny późnobarokowy kościół św. Michała (pierwszy z końca XVI w. był drewniany, potem w latach 1646-1657 zbudowano kamienny) powstał w latach 1752-1759.







Kolejna kapliczka, tym razem w Dolní Rokytnici na Letní straně (około 2 km od Dolní náměstí centrum Rokytnic), na skałce ciut powyżej asfaltowej drogi.



I jeszcze jedna (powstała w 1731 r.), niemalże przy żółtym szlaku, w sąsiedztwie dwóch pomnikowych drzew (dąb i lipa drobnolistna).



Cała moja trasa to tylko około 6 km (plus dodatkowe kółka na trasach biegowych koło kapliczki u Kostelíku ).

dangol napisał(a):Właścicielka naszego pensjonatu mówiła że w Horalce jest najlepsze jedzenie w całych Rokytnicach.

Serio? W takim razie dobrze trafiliśmy, przez zupełny przypadek Pewnie właścicielka miała rację, bo bo popołudniami i wieczorami schodzili się tam miejscowi.

Pojawiła się Horalka z zewnątrz, to ja pozwolę sobie wrzucić zdjęcie wnętrza restauracji pełnej Czechów. Akurat leciała transmisja mistrzostw świata w hokeju :



Fajnie było z nimi kibicować Swojska atmosfera, bardzo sympatycznie

Następnego dnia, po odśnieżeniu aut, pojechaliśmy na biegówki na trasy nad Pasiekami .



Niezbyt duży (ale nie mikro) parking jest przy drodze z Kořenova, tuż za restauracją U Pašeráka (leżącą już za Rejdicami). Tam zostawiliśmy samochody i zanim wyruszyliśmy na trasę, wskoczyliśmy na piwko .





Kierunek Hvezda…

świetne uroki zimy, a i widoki znajome. Z dużym sentymentem wspominam Rokytnice i Paseky.


p.s. obiady jadaliśmy w centrum, ale do chwili obecnej, czuję smak ognistych skrzydełek

majeczka napisał(a): Z dużym sentymentem wspominam Rokytnice i Paseky.

Nam też przypadły do gustu, dlatego z chęcią tam wracamy

Hvezda była obowiązkowym przystankiem na piwko.



Do tego kultowy utopenc oraz haluszki z boczkiem i kapuchą.





Po takiej dawce kalorii, trzeba było je jakoś zgubić .

Na koniec – ponownie U Pašeráka.

dangol napisał(a):Następnego dnia, po odśnieżeniu aut, pojechaliśmy na biegówki na trasy nad Pasiekami .

Szlakiem porządnych knajp...

Pozdrawiam,
Wojtek

Jedną opuściliśmy

Na pożegnanie zimy znów zawitaliśmy nad Paseky...
W sobotę padał mokry śnieg, który dość szybko zmienił się w rzęsisty deszcz. Bałwan wprawdzie został ulepiony , ale nasze kurtki po półgodzinnym wyjściu nadawały się do wykręcania.







Resztę soboty spędziliśmy więc w schronisku. Zdjęć nie wklejam, ale możecie być pewni, że nudno nie było .

Po mroźnej nocy ( w każdym bądź razie na to wskazywał stan śniegu, oczywiście tego, którego nie zmył sobotni deszcz), niedzielny poranek był słoneczny , ale do wiosennego ciepełka jeszcze było daleko…
Na spacer wyszliśmy stanowczo za późno, przez co wracaliśmy już w aurze śnieżno-deszczowej ( fotki więc tylko z tych lepszych godzin).

Na łąkach śniegu było trochę więcej, niektórzy jeszcze biegówkowali . Bieli na pewno wystarczało na sanki dla naszej wnusi .



Dość odległy Ještěd…





… i bliskie Příchovice.



Spacer tradycyjnie żółtym szlakiem…



Tym razem jednak celem nie była Hvezda, lecz Turnovska chata.







W drodze powrotnej dopadł nas deszcz.

I to tyle… Kiedy będzie następny raz, nie wiadomo.

Styczniowy weekend w Górach Orlickich

Nie wiem, jak to się stało, że nigdy wcześniej tu nie trafiliśmy? No bo przecież są tu świetne trasy biegówkowe , są wyciągi dla narciarzy zjazdowych, a w nie-zimowych okolicznościach jest mnóstwo tras na piesze wycieczki…

Tym razem tylko jeden stanowczo za krótki weekend (pogoda się skiepściła i wyjazd nam ciut skróciła), ale zapewne trzeba będzie zaplanować powrót w Orlické hory !

Oboje mieliśmy do odebrania wolny dzień za Trzech Króli, udało się zrobić to w tym samym terminie, a konkretnie w ostatni piątek stycznia. Dzięki temu, krótki weekend był ciut dłuższy .

Na spotkanie z resztą ekipy byliśmy umówieni dopiero na popołudnie i wieczór, mieliśmy więc do zagospodarowania kilka wcześniejszych godzin. Postanowiliśmy, że trochę sobie poszuramy , a dopiero potem pojedziemy do Bartoszowic, gdzie zarezerwowaliśmy noclegi.

Jeszcze w domu, zdecydowaliśmy się na grzbietową trasę. Na miejsce startu (parking na przełęczy Mezivrší, ok. 920 m) stawiliśmy się około 11:30…





Jakieś 10 -15 minut później byliśmy na trasie .

Na biegówkach nigdy nie stałam, ale przecież popatrzeć mogę jak Ty stoisz i biegniesz...