Tak jakoś wyszło, że na zimowo-wczesnowiosenne wypady do Czech, poza Rejvizem
do gustu przypadły nam najbardziej
Paseky & Rokytnice nad Izerą. W tym roku też nie mogło ich zabraknąć
, szczególnie gdy trafił się śnieg.
Po
narciarsko kiepskim wypadzie Sylwestrowym, zima dopisała w kolejny weekend, a że przy okazji Trzech Króli były to kolejne trzy dni bez konieczności nadszarpnięcia dni urlopowych, to oczywiście grzechem byłoby tego nie wykorzystać
.
Ponieważ pomysł pojawił się znienacka, noclegi rezerwowaliśmy na ostatnią chwilę. Nasze ulubione lokalizacje były już zajęte
, ale to co znalazł Zbynek w jednym z pensjonatów w Dolní Rokytnice było bardzo dobrym trafem
.
Z Wrocławia wyjechaliśmy w piątek nieco po 9-tej (dwa auta, razem pięć osób), a że w naszym miejscu noclegowym mogliśmy się pojawić nie wcześniej niż o 14-tej, toteż postanowiliśmy iż
wcześniej pobawimy się na śniegu w Pasiekach.
Droga dojazdowa zajęła nam jednak
o wiele więcej czasu, niż planowaliśmy… Korek przed Szklarską Porębą, jeszcze większy przed Jakuszycami
…
W efekcie na parkingu przy kanapach w ośrodku narciarskim byliśmy dopiero około 13:30…
Paseky nad Jizerou pojawiły się już w moim wątku kilka razy (zainteresowani mogą zaglądnąć do spisu treści na pierwszej stronie, są tam odpowiednie odsyłacze). Za każdym razem wracamy tam z wielką przyjemnością
, tym razem też tak było (a za tydzień znów tam będziemy
).
Ponieważ z naszej piątki tylko ja nie jestem zjazdowcem, toteż na parkingu
rozdzieliliśmy się. Biegówki miałam w aucie, ale tego dnia wolałam pieszy
spacer (jakoś nie za bardzo lubię zsiadanie z wyciągu w biegówkach na nogach, a inaczej by się nie dało). Umówiliśmy się jednak na wspólne piwko już na górze, w naszej ulubionej chacie – po dotarciu w jej pobliże, miałam dać sygnał, aby reszta do mnie dołączyła.
Mróz był spory (około 10 stopni), do tego wiało… ale poza tym cudnie
.