CROberto napisał(a):Ja nie wiem, czy by mi się już nie odechciało jeździć...
Może się zdarzyć
Złapał mnie jakiś wirus i wylądowałam na chorobowym
Ale przynajmniej będzie czas, żeby dokończyć relację.
12 lutego (czwartek): Bad Gastein i Bad Hofgastein - część trzecia i ostatniaOstatnio pisałam, że wróciliśmy do części ośrodka zwanej Schlossalm.
Widok na krzyżujące się traski:
Zaczynamy czuć się głodni, więc pora wypatrywać knajpki. Z tym, że o tej porze (przed 13:00) znalezienie miejsca w którejś restauracji jest bardzo trudne. Zauważyliśmy, że o koło 12:00 stoki nagle pustoszeją. Podobno Austriacy i Niemcy (których to nacji jest najwięcej) obowiązkowo w południe muszą coś zjeść
- tzw. Mittagessen. Wygląda na to, że jeszcze nie skończyli
Ma to swoje dobre strony - o tej porze można pojeździć zupełnie bez kolejek. Tylko żołądek musi jeszcze trochę wytrzymać
Odbiliśmy się np. od tego schroniska:
Absolutny brak miejsc na zewnątrz, a kto chciałby się kisić we wnętrzu w tak piękną pogodę
Ile ludzi jest w restauracji, widać choćby po liczbie zostawionym dookoła nart:
Zjedziemy więc do "niecki" Angertal, skąd można się przeprawić na drugą stronę ośrodka.
I poszusujemy na ostrych i wymagających trasach w części Bad Gastein, czyli na zboczach szczytu Stubnerkogel. Tu dobrze widać nachylenie tras, które są mocno czerwone:
Wjeżdżamy gondolką na Stubnerkogel, pod nami Angertal - zagłębie wyciągowo-knajpkowo-szkółkowe
:
Stacja pośrednia gondolki:
Wyciąg wjeżdża dobre 10 minut, więc można wreszcie odpocząć
Na szczycie wypatruję kolejną rzeźbę lodową
:
Wiszący most znowu tylko mijamy:
I katujemy trasy 19 i 22:
Podwieszany most z innej perspektywy:
Po jakimś czasie wracamy znów do Angertal, bo tu znajduje się duża restauracja samoobsługowa i jesteśmy pewni, że będzie dla nas miejsce
Zamawiamy pyszną pizzę (dziś wyłamujemy się z tostowej tradycji
) i zasiadamy na dużym tarasie. Są nawet "barany"
:
Chociaż mało, bo jest bardzo ciepło
Pod nami (siedzimy na pierwszym piętrze), przy barze, impreza się rozkręca:
Jest po 15:00, więc sporo osób skończyło już nartowanie i zaczęło zabawę
My jednak zamierzamy jeszcze pojeździć, do 16:30
W gondolce spotykamy sympatyczną rodzinę Duńczyków (w tych okolicach widzieliśmy wyjątkowo dużo samochodów na duńskich blachach), którzy opowiadają, że byli w Polsce - w Krakowie, Częstochowie i Białowieży
Wychwalają piękno naszego kraju i wzrost gospodarczy, jaki zanotowała Polska
Przez grzeczność nie zaprzeczamy
Na koniec dnia, kiedy wiemy, że już żadne bramki wyciągów nas nie wpuszczą i został nam tylko zjazd na sam dół, do parkingu, zabieramy się za porządne focenie
Wchodzimy też w końcu na wiszący most. Tu jeszcze z pewną nieśmiałością
:
Ale tutaj - szalona odwaga
:
Jeszcze tylko trochę popsuję łuk triumfalny
:
Spokojnie, nie naruszyłam konstrukcji
I powoli żegnamy się z ośrodkiem Bad Gastein (i Bad Hofgastein).
To był kolejny wspaniały narciarski dzień
Wieczór spędzamy w restauracji w "naszym" Hinterthal.
Jutro niestety już ostatni dzień na deskach...