Przynajmniej mam namiastkę.
Dzięki
Ruszamy dalej.
1 maj- Niedziela: Rejs w deszczu
Na stateczku witają nas bardzo sympatyczne panie. Od razu podchodzą z tacą, na której do wyboru jest białe i czerwone wino, soczek lub woda.
Woda? W Budapeszcie? I to jeszcze w czasie deszczu? Nie ma szans
Płyniemy najpierw w stronę Mostu Wolności, robimy koło i już płyniemy w kierunku Wyspy Małgorzaty.
Podczas rejsu słuchamy opowieści, która podzielona jest na dwa głosy. Jeżeli mówi pani, to znaczy, że trzeba patrzeć w lewo, na Budę. Jeżeli mówi pan, to trzeba patrzeć w prawo, na Peszt
Fajnie to wymyślili, ale czasami już nie mogłam, bo jak się tutaj nie uśmiechnąć, jak słyszy się coś w tym stylu.
- O! Moja umiłowana Budo, tak mi do ciebie tęskno. Rozdzielają nad fale Dunaju, zazwyczaj są one spokojne i miło kołyszą do snu, ale boję się ich, moja Królowo. Przetrwaliśmy tyle lat razem, kilka razy rozdzielono nas ze sobą, mosty runęły. Wtedy tak mi ciebie brakowało.
- Mój drogi Peszcie, ciężkie czasy minęły, widzę twój piękny gmach Parlamentu i wiem, że teraz będzie już tylko lepiej. Dunaj nam nie zagraża, teraz dzięki linii metra, możemy trzymać się potajemnie za ręce pod jego falami.
Do tego nastrojowa muzyka. Jest romantyzm, jest zabawa
Szkoda tylko, że cały czas padało.
W drodze powrotnej nie wytrzymałam, otworzyłam drzwi i dalej, dalej aparat Gadżeta
Jak na zawołanie, zaczęła się za mną robić kolejka, bo każdy chciał pstryknąć parę zdjęć.
Tutaj widać wspominane wcześniej rusztowania.
Fajnie było, ale się skończyło...a deszcz dalej pada.
Nic to, parasol do ręki i ruszamy na plac Vörösmartyego skąd odchodzi najstarsza linia metra zbudowana na kontynencie europejskim.
Czeka na nas Plac Bohaterów, ale przed nim obowiązkowa wysiadka przy Operze. Po wyjściu na aleję Andrássy ut naszym oczom ukazał się gmach Opery, wzniesiony oryginalnie na wzór opery wiedeńskiej.
CDN