Na sugestię Roxi, pozwoliłem sobie na kilka zdań o moim spotkaniu z Budapesztem, jednak nie o zwiedzaniu.
"Nikuszor"
Dzisiaj mamy wielu bohaterów wypinających pierś po odznaczenia, a czas w którym przypadło mi żyć wymagał zaangażowania i pomoc drugiemu człowiekowi. Tak los chciał, że na plaży przy Hotelu Mamaia w Constancji nad Morzem Czarnym szwagier mój poznał dziewczynę Rumunkę, których miłość zaowocowała ślubem, a mnie było dane poznać prawdziwą dyktaturę Ceausescu. Lata 80-te, czas talonów na wszystko, my w Polsce oprócz "kartek", mieliśmy pomoc w postaci darów żywnościowych i leki rozdawane w punktach przy Kościołach Katolickich. Tamtejszy Prawosławny Kościół był ubogi w takich księży, że wymienię np. śp. ks. Jancarz i Isakowicz-Zalewski z Mistrzejowic, śp. ks. Popiełuszko i ks. Małkowski z Warszawy, ks. Łabuda z Włoszczowej i wielu, wielu oddanych Proboszczów. Nie popełnię przesady jak powiem, że w Bukareszcie darmo było szukać schronienia czy innej pomocy u księży. "Nikuszor", bo tak miał na imię wujek szwagierki, popadł w niełaskę tamtejszej SB, "Securitate", za zabór krążka sera żółtego (kaszkawał, około 10kg). I tutaj zaczyna się nasza polskiej rodziny rola, przeszmuglować całą rodzinę rumuńską do Polski a stąd dalej. Nie było to takie proste, po pierwsze potrzebne były paszporty, tam kto starał się o paszport był dokładnie sprawdzany i na każdym kroku inwigilowany. Jednak powszechna bieda powodowała wszechobecne łapówkarstwo, to tak jak u nas. Kto pamięta tamte czasy wie, że na Bazarze Różyckiego można było załatwić wszystko, jednak wszelkie zdobyte dokumenty trzeba było jeszcze im dostarczyć. Żeby było śmiesznie (dzisiaj) i tragicznie (wówczas), Nikuszor zdecydował się wyjechać sam zostawiając w Bukareszcie gdzie mieszkali, żonę i dwoje dzieci, ale o tym później. Dostał bilet na samolot do zaprzyjaźnionej Polski z pieczątką w paszporcie, że do i powrotną drogę musi odbyć samolotem, z tego względu, bo w tamtym czasie Państwo Węgierskie uchodźcom z Rumuni udzielało azylu. Wszystkie pieczątki musieliśmy odpowiednio opłacić aby je uzyskać. Jak już znalazł się u nas w Polsce, był wolny, pozostał jednak płacz po obu stronach. Z Nikuszorem alej nie było problemu, pojechaliśmy pociągiem do Budapesztu a tam na dworcu w bardzo prosty sposób oddał się w ręce węgierskiej policji. Otóż, peron na dworcu Kaleti był podzielony na strefy dla palących i niepalących, on który nigdy nie palił papierosów zapalił papierosa po stronie dla niepalących i dalej wszystko potoczyło się błyskawicznie. Do dzisiaj pamiętam, Nikuszor na pożegnanie z nami płakał jak małe dziecko, jeszcze tylko zdjął mi czapkę (na wzór leninówki) i poprosił o mój podpis wewnątrz na pamiątkę. Odwiedziliśmy go za miesiąc, miał się tam b. dobrze, sprzątał liście w parku mieszkając w pięknym hotelu jako azylant przejściowy. Musiał odpracować karę, dostawali tam jeść, później wykupił wizę do Szwecji dokąd dalej już sam wyemigrował. Teraz musiał WYKUPIĆ żonę i dzieci z Rumuni za dolary. Nie pamiętam kwoty, wiem tylko, że na zagospodarowanie się dostał dużą pomoc od szwedzkiego rządu, dostał pracę, zaciągnął pożyczkę, ściągnął resztę rodziny do Szwecji gdzie mieszkają do dzisiaj. Wszystko co opisałem dzisiaj wydaje się proste, wiedzieć trzeba, że nawet konduktor w pociągu był u nich inwigilowany i trzeba było przekupić i konduktora i jeszcze dwóch sekuritate, ale.. bardzo dobrym towarem dla nich była kawa inka, tabletki biseptol, a np.za dwa, trzy mydełka do rąk kupić można było litrowy koniak.
Można by jeszcze opisywać o getcie dla narodowości rumuńskiej, o tym jak całowano nas za ser który żeśmy im przeszmuglowali, jak samochodem cysterną z Bukaresztu pojechaliśmy do Constancji... Do każdej dyktatury ludzie się dostosowują, każda bieda jest korupcjogenna, po prostu, wszystkich dało się przekupić. Wiele sytuacji by można opisywać, o tym jak trzymano mnie pod bronią, jak każde zatrzymanie pociągu było obstawione psami, jak biedne dzieci prosiły o bombony (cukierki), jak kupowaliśmy mięso w getcie u zaprzyjaźnionego cygana, itd... I tam jest tak do dzisiaj, my jednak żyjemy w innym kraju, czy lepszym?
Jak dla mnie, nie w takim o jaki wówczas walczyłem!!!
Teraz zasiadam do czytelni ...
pozdrav