.
DZIEŃ 3: Medulin to dzielnica StuttgartuTrafić upalne lato pod koniec maja to jak wygrać na loterii. Poranny spacer po sprawunki do oddalonego o ok. 900 metrów wielkiego Plodine powodował zawał serca już o 8.oo rano - nie ukrywajmy, że tegoroczne lato było bardzo, bardzo ciepłe.
Po śniadanku włączyliśmy tryb Szwędacza i wyruszyliśmy na zwiedzanie Medulin. Zasadniczo nie jest to wybitnie duża miejscowość, obejście jej nie zajęło więc morderczej ilości czasu. Miejscowość można podzielić - dość uogólniając - na cztery podstawowe obszary:
- Stare Miasto / Centrum.
Centrum Medulin jest nieduże, aczkolwiek dość urocze.
Na uwagę zasługuje także górujący nad miasteczkiem urokliwy kościół.
Ta część miasta jest absolutnie wymarła. Nic tu się nie dzieje, nic nie ma, nikogo nie ma. Pustka, uczucie samotności i lęku. Dosłownie. Według opowieści naszego gospodarza, Ivo, kiedyś centrum tętniło życiem, a na placu odbywał się wielki targ, na którym przez 20 lat on sam sprzedawał owoce i warzywa ze swoich upraw. Niestety w tej chwili ta część miasta jest całkowicie opuszczona, ponieważ całe życie przeniosło się do drugiej, nie wiem czy nie najważniejszej części miasta, czyli:
- Mariny.
Ulica-deptak oraz część nadbrzeża opanowane są przez kilkanaście knajp, kawiarni, budek, sklepów, straganów, stoisk... jest nawet klub nocny z dziewczynkami. Dosłownie jest tam wszystko, skondensowane na bardzo niewielkim obszarze. Efekt jest taki, że jest tam głośno, tłoczno i mało przyjaźnie, a dodatkowo nie jesteś w stanie przejść tym miejscem nie będąc osiemnaście razy zaczepionym przez naganiaczy na lody, gofry, rejsy, jedzenie, piwo, picie, pamiątki, lody, jedzenie, lody, gofry, rejsy, stroje kąpielowe, lody, gofry, piwo... Jasna cholera! Pierwsze przejście przez to miejsce bez uprzedzenia może skończyć się zapaścią! Jest to totalne centrum konsumpcjonizmu, rozpusty i chińskiej tandety z napisem "I serduszko Croatia!". Niestety, przejście tym obszarem jest niezbędne, aby dostać się do trzeciego obszaru, będącego miłą odmianą, czyli:
- Camp Medulin.
Camp jest dość sporym obszarem, wręcz otoczonym z trzech stron wodą półwyspem, który jest jednocześnie polem namiotowo-camperowym oraz rodzajem ogólnodostępnej miejskiej plaży. Jest to obszar zielony, bogato porośnięty drzewami, wewnątrz którego znajdują się zasadnicze pola namiotowe, przybytki typu kawiarnie/jadłodajnie oraz park dla mieszkańców. Zewnętrzne strony, stanowią plaże ( nie wiem jak bardzo oficjalne ) i jest to bardzo fajna sprawa, gdyż można rozłożyć się w cieniu drzew dosłownie trzy metry od wody. Camp to miejsce, gdzie nie raz i nie dwa zawitaliśmy z kocykiem i książką.
- Plaża Miejska.
Idąc przez Marinę, jeśli nie zdecydujemy się na wejście na teren Campu tylko pójdziemy obok, trafimy na obszar, który można nazwać Plażą Miejską. Zasadniczo jest to obszar nabrzeża przystosowany do plażowych i wodnych atrakcji, jest tu miejsce na kocyk, są leżaki za kilkanaście kun, są knajpki. Po jednej stronie plaży morze, po drugiej - "plecy" ośrodków wypoczynkowych.
Świetna plaża, prawda? Monika nie mogła przestać się śmiać. Warto iść jeszcze poza obszar plaży, przed siebie, gdyż później zaczynają się serio urocze "klifopodobne" skałki.
Wracając z wyprawy zatrzymaliśmy się na piwko w urządzonej na styl "egoztycznej wysepki" knajpce.
Piwko smaczne, bo trudno, aby Karlovacko nie smakowało. Szczególnie, gdy człowiek przeszedł przez trud zamówienia piwa. Dlaczego trud? Środek europy, turystyczna miejscowość, więc w czym problem?
Witasz kelnera swoim najlepszym "good afternoon!", a w odpowiedzi otrzymujesz: "guten tag!"... kelner próbuje po angielsku, ale w połowie każdego zdania i tak płynnie przechodzi na niemiecki, i dowiadujesz się, że masz za piwko "cwajncyś kuna" do zapłaty. Nosz....
Medulin to dzielnica Stuttgartu. Albo Dortmundu. Albo Hamburga. Trudno powiedzieć.
99% turystów to Niemcy. Starzy Niemcy, młodzi Niemcy, ładni Niemcy, brzydcy Niemcy.
99% knajp w Medulin ma karty tylko w języku chorwackim i niemieckim.
99% obsługi tych knajp zna jedynie chorwacki i niemiecki.
99% rejestracji samochodów to blachy niemieckie.
W naszej miejscówce byliśmy jedyną parą, która nie była z Niemiec.
Obszar Campu składał się jedynie z Niemców - niemieckie przyczepy kempingowe, auta na niemieckich blachach, niemiecki język praktycznie wszechobecny.
W rozwiązaniu zagadki pomocnym okazał się Ivo, nasz gospodarz.
Wyjaśnił nam, że na przełomie maja i czerwca, z okazji Bożego Ciała, w Niemczech są jakieś dni wolne i
biedni Niemcy urządzają sobie w tym okresie swoje główne wakacje i urlopy. Bo przed sezonem taniej i mogą sobie pozwolić na urlop w "ciepłych krajach".
Biedni Niemcy. To mnie najbardziej zasmuciło w wyjaśnieniach Ivo.
Jeśli spotykani przez nas osobnicy są przedstawicielami tej mniej zamożnej części tamtejszego społeczeństwa, to kim my jesteśmy? Ceny w Medulin są przystosowane do zasobności portfeli odwiedzających miejscowość turystów. Czyli "biednych Niemców". A i tak jak na nasze, polskie realia są czasami koszmarne. Nie jesteśmy krezusami, nie jesteśmy biedni, ale - szczerze - gdyby nie Plodine i Lidl to chyba byśmy tam głodowali.
Jeśli mam być szczery, to obiad w Puli wliczając koszt paliwa wychodził dużo, dużo taniej niż obiad w Medulin.
Bardzo przykre, ale proszę pamiętajcie o tym wybierając Medulin na swoją bazę.
Miejscówka z kuchnią jest nieodzowna.
Pozwolę sobie wrócić na chwilę pamięcią do Medulińskiego Campu. Czy Audi A8 pociągnie przyczepę campingową? Pociągnie. Mało tego. Audi A8 kombii z hakiem wygląda przezabawnie. Jeszcze bardziej zabawnie wygląda Audi A8 kombii z hakiem zaparkowane obok kilkunastoletniej przyczepy Westfalia. A wisienką na torcie są suszące się na sznurku przed przyczepą gacie.
A jak wielkie są Niemcy?
Większe, niż Wam się wydaje.