Kiedyż ja czytałem tę książkę po raz pierwszy
Oj dawno to było
Aż dziw, że druk już wtedy wynaleziono .
Był to rok kiedy pierwszy człowiek wylądował na Księżycu i był to rok kiedy, w samochodowym wypadku, zginął Bogumił Kobiela. Był to również rok kiedy zdobywałem pierwsze szlify w szlachetnej sztuce żeglowania. A było to na Kaszubach, nad jeziorem Wdzydze.
Na ów wyjazd, w dworcowym kiosku, kupiłem sobie książkę. Nazwisko autorki niewiele mi mówiło. Może obiło mi się o uszy, że w serii "z jamnikiem" publikują fajne kryminały Nie pamiętam. W każdym razie kupiłem sobie takową.
A złośliwy los sprawił, że po jej kilkukrotnym (na przestrzeni dziejów) przeczytaniu zawitałem z żoną w Kopenhadze. A wybraliśmy się tam w odwiedziny do syna, który od dłuższego już czasu tam przemieszkuje. Oczywiście na drogę wziąłem z sobą pewną książkę. Wiecie jaką
Ale zacznijmy od początku. Kopenhaga niby niezbyt daleko od Poznania leży, ale samochodem to ekspedycja jak na południe Chorwacji. Jedynym słusznym rozwiązaniem jest samolot. Ale nie SAS czy Lufthansa, które latają z Poznania do Kopenhagi (bilety w prawdziwie skandynawskich cenach), lecz Wizz Air latający z Poznania do Malmö-Sturup w Szwecji. Ze Sturup do Kopenhagi jeździ, zgadza się TYM MOSTEM, busik. Aby było śmieszniej kierowcą jest Polak.
W każdym razie w cenie biletów zbliżonej do ceny ekspresu z Poznania do Warszawy dotarliśmy w 3 godziny z Poznania do Kopenhagi.
cdn