Część 1-Lipiec 2010 Ražanj [z przymusu]
Odcinek 1
"Z Wichrowych Wzgórz nad Jadran,czyli Wakacje z marudną babą"
O co chodzi z tym tytułem?
To zaraz i tak wyjdzie - tytułowa "marudna baba" to oczywiście ja [ten cudzysłów to właściwie niepotrzebny...],"Wichrowe Wzgórza"-pojawią się ciut później.
Aby wyjaśnić resztę tytułu,muszę napisać kilka słów o sobie.
Nienawidzę upałów!
Najwyższa temperatura ,w jakiej potrafię w miarę normalnie funkcjonować,to 20-23°C.Poza tym uwielbiam śnieg i mróz.
Z powyższych jasno wynika,że moim naturalnym środowiskiem nie są skaliste wybrzeża Adriatyku ,o nie.
Doskonale się czuję na szczycie Szrenicy,w sztolniach kompleksu Riese czy w wąwozie Szczelińca [tak,Sudety to moje miejsce na ziemi,ale nie gardzę innymi pasmami górskimi];od wody też nie stronię,lubię pływać i robię to jeśli tylko aura pozwoli[jasno z tego wynika,że raczej nieczęsto mi się to zdarza;polecam jeziora w Lubuskiem]
Jak więc znalazłam się w Chorwacji?
Było to tak...
Dawno,dawno temu,obiecałam mężowi[wielbiciel przegrzewania mózgownicy w promieniach słońca],że wybierzemy się którychś wakacji "w ciepłe kraje". Od tego czasu minęło ładnych parę lat,udawało mi się organizować letnie wyjazdy tak jak chciałam i myślałam,że może zapomniał o obietnicy. Wszystko było dobrze,dopóki nie nadeszła wiosna 2010 roku...
Podczas spotkania rodzinno-przyjacielskiego,ktoś rzucił hasło "jedźmy latem do Chorwacji".
Udałam,że nie słyszę,próbowałam zmienić temat,ale niestety,do kilku par uszu dotarło. Co gorsze,właściciele owych uszu [a w szczególności ten,który przypomniał sobie o obietnicy] zareagowali z tak wielkim entuzjazmem,że momentalnie się zorientowałam,iż wykręcić się z tego nie będzie mi łatwo.
Próbowałam wszelkimi sposobami;były -perswazja,prośby,prawie płacz i inne ,tym podobne.
Łatwo skóry oddać nie zamierzałam.
Niestety,jako że był to tzw.weekend majowy,towarzystwo miało sporo czasu,żeby się nade mną pastwić.
Dnia trzeciego postanowiłam zmienić taktykę- wynegocjuję warunki,którym nie zdołają sprostać,ha!
Prześladowcy[a w szczególności ten od obietnicy,bo został mianowany "kierownikiem wycieczki"]przystali na taki układ i przestali mnie dręczyć.
A oto lista moich żądań:
- rezerwacja kwatery[miało być dziewięcioro uczestników tej eskapady,więc jazda w ciemno nie wchodziła w rachubę,szczególnie,że to był chorwacki "pierwszy raz" dla wszystkich] najbliżej wody,jak to tylko możliwe
- miejscowość spokojna,żeby nikt mi po głowie nie łaził,ale nie tak całkiem "zabita dechami",bo ma być sklep i przynajmniej jedna knajpa
- obiadów gotować nie zamierzam,ale ma być kuchnia,bo może będę miała kaprys i jakowąś świeżą rybę na patelnię wrzucę;
- jeżeli uznam,że jest za gorąco, niech nikt nawet nie próbuje mnie ciągać na jakiekolwiek wycieczki[szczególnie po miastach]
Coś tam jeszcze było,ale nie pamiętam co.
W każdym bądź razie byłam pewna[no prawie;],że to się nie uda.
O,ja nieszczęsna...
Jakieś dwa miesiące później :