napisał(a) niezawodny » 16.05.2006 20:07
Widzę że "moja" przeczepa wywołuje jakieś niezdrowe emocje więc dla rozładowania sytuacji będzie o przyczepie, Chorwacji, moim ojcu i jeździe ekstremalnej:
1987 rok, mój starszy ciągnie do Puli 12-to letnim Fiatem 125P (tak to się chyba nazywało) jacht typu Venus z pancerną przyczepą własnej konstrukcji (innych nie było) - całość składu 2.000kg i ponad 7 metrów długości. Już w Alpach Austrii hamulce najazdowe przyczepy diabli wzięli, parę km później samochód złapał śmierć kliniczną - wszyscy musieliśmy wysiąść bo nie był w stanie wyjechać pod górkę. Zlitował się RFN-owiec, który wziął nas na hol swoim Mitsubishi Pajero i zaciągnął do Słowenii - spodobało mu się bo proponował darmowy hol aż do Puli a ojciec uniesiony honorem grzecznie odmówił
I jeszcze taka ciekawostka - auto w tym zestawieniu paliło ponad 20L / sto ale mój pomysłowy staruszek i na to znalazł sposób - przezornie przed wyjazdem powiększył zbiornik paliwa do 70 Litrów (bak prawie tarł o glebę). I co wy na to? Mnie do dziś kopara opada jak sobie to przypominam.
I jeszcze jedno - w drodze powrotnej całość jechała maks na 2-gim biegu 30 km/h. Tak się kiedyś jeździło...