Witajcie,
pytanie z cyklu o wyższości Świąt Wielkanocy nad Świętami Bożego Narodzenia:)
28 czerwca w piąteczek rano wyruszam do Baśki na Krk, a jestem z Poznania (grodu położonego właściwie na A2...).
I tutaj pytanie - jak liczyłem wg. maps.google.com to przez Czechy,
Austrię, Słowenię mam ok. 1100km, ale... Z Poznania do granicy z Czechami wlokę się zwykłymi dróżkami (masa fotoradarów, wsi po drodze, tirów, stres i trwa to w pipkę:)). Google proponuje przekroczenie granicy w Kotlinie Kłodzkiej i jazdę przez Ołomuniec... sam nie wiem, czy po stronie czeskiej jest wiele lepiej niż w Polsce. I nie wiem, czy nerwowo się nie wykończę już do granicy z Czechami...
Jadę z chłopakiem, całe 19 miesięcy więc zależy żeby sprawnie szło:)
Rozważam dlatego drugą opcję - A2 zaraz od Poznania, Berlinerring, A9 w dół do Monachium, Salzburg (tam nocleg i kolacyjka na starym mieście:)), kolejny dzień Villach, Lubliana i Rjeka już w Chorwacji. Trasa ma jakieś 250-270km więcej... co ryzykuje: nie wiem czy to sezon urlopowy Niemców, nie mam pojęcia, Kiedyś do Włoch jechałem w niemieckim sezonie to od Ingolstadt, a szczególnie od Monachium do zjazdu na Insbruck to gęsto dość było. Kolejny minus ale to już świadomy to, że auto na autobanie mi spali ok 6l/100km, a na normalnych drogach (chyba Czechy i polska) zamyka się w 4,5-4,8 litra... (dieselek).
Co byście doradzili? Pytam szczególnie tych jeżdżących z zachodniej Polski (bo wiadomo, że im dalej na wschód tym jazda przez Niemcy robi się coraz bardziej bezsensowna). Jakie macie doświadczenia z tymi trasami? Jakieś za i przeciw? I pytanie jak z tą trasą przez Niemcy - nie wiem jak po trasie - czy ryzykuje jakieś płatne tunele i inne "finansowe" niespodzianki?
Z góry dzięki za sugestie, pomoc i w ogóle za przeczytanie tego postu