

Ale do rzeczy: nasza podróż z Polski (a dokładnie z Krakowa) do Grecji (a dokładnie do Aten i Xiropigado na północnym Peloponezie, a następnie do Agios Nikitas na Lefkadzie i Kalampaki) i z powrotem trwała 17 dni (od 6 do 22 lipca 2013), podczas których pokonaliśmy samochodem ok. 5000 km. Nie był to ani wyjazd budżetowy, ani wypasiony all-inclusive, ot rodzinne wakacje z noclegami w niewielkich apartamentach albo niedrogich pensjonatach czy hotelach z wyżywieniem we własnym zakresie (poza dwoma wyjątkami, kiedy w cenie noclegu mieliśmy również śniadanie).
Zanim zobaczyliśmy trzepoczącą na wietrze flagę Grecji...

zatkniętą na ateńskim Akropolu, musieliśmy przejechać niemal 2000 km. Lubię prowadzić samochód, ale nie aż tak, żeby odmówić sobie noclegu po drodze. Serbski Nisz doskonale się do tego nadaje, zwłaszcza że jest mniej więcej w połowie drogi z Krakowa do Aten, jeżeli jedzie się przez Bańską Bystrzycę (SK), Budapeszt (H), Vukovar i Tovarnik (HR), a następnie Szid i Belgrad (SRB).
W tym miejscu mam informację dla użytkowników nawigacji TomTom: zarówno w Serbii, jak i Macedonii nawigacja "widzi" tylko główne drogi, więc drogę z Szidu do autostrady pokonuje się niemal po omacku, zakładając, że nie ma się pod ręką tradycyjnego atlasu samochodowego oraz że nie zna się cyrylicy. Nas to na szczęście nie dotyczyło

cdn.