Bałkany interesowały mnie od zawsze. W tym roku postanowiłem wyjechać w wymarzone tereny razem z żoną i czas ten wspominamy na prawdę dobrze. Wyjazd zaplanowaliśmy samym końcem lipca i znaczna część sierpnia. Nasza podróż była podzielona na kilka etapów, a przedstawiała się tak ...
"w tym miejscu powinien być link do mapy google pokazujący trasę, ale niestety nie mam uprawnień do zamieszczania linków " cóż wstawimy mapa.jpg
Początkowy etap pominę, wspomnę jedynie, że autostradę na Słowacji ominąłem jadąc drogą równoległą. Na Węgrzech kupujemy winietkę na 10 dni i śmiało mkniemy na południe. Na drodze jest obowiązkowo Budapeszt, tak więc nie zrobić przerwy nie nie zaglądnąć choć na kilka godzin to grzech.
Po krótkiej wycieczce ruszmy w dalszą drogę. Chcemy dojechać jak najdalej i udaje się dotrzeć do Chorwacji - Miejscowość Osiek znajdujemy nocleg za 25 euro.
Jako ciekawostkę podam, że minęliśmy Liberland jedynie o ok 15 - 20 km, ale z braku czasu i późnej pory odpuściliśmy jazdę po bezdrożach.
Dzień 2 podróży rozpoczął się ok 9:00. Szybko dotarliśmy do granicy BIH. Na granicy kolejka ok 40 minut, standarowe procedury i dalej w drogę. Tuż za granicą szok...
Niestety przez kilka kilometrów takie widoki są niczym niezwykłym. Spalone i zniszczone całe wsie, nie ma właścicieli, nie ma kto odbudować. Ci co przeżyli, za nic nie chcą tu wracać.
Następnym etapem jest Sarajewo. Miasto piękne, odnowione po konflikcie, jednak na każdym kroku widać ślady wojny sprzed 20 kliku lat. Ślady po kulach na elewacjach budynków na starówce są niczym niezwykłym. Po krótkiej przerwie i posiłku regionalnych potraw ruszamy w drogę.
Wieczorem docieramy do Mostaru, miasto na prawdę warte polecenia. Z czystym sumieniem polecam zwiedzanie całego miasta (nawet 2-3 dni), a nawet wybrać je jako cel podróży. Nocleg 20 euro/pokój (chciał 30, więc wart się targować)
Z mostu młodzi chłopcy skaczą do rzeki, wcześniej zbierając od turystów "co łaska".
Na bazarze w Mostarze również żyje najnowsza historia w formie rękodzieła
Ok 30 minut drogi od Mostaru jest Medziugorie. Wstąpiliśmy, bo było po drodze ..... Miejsce wielu pielgrzymek do miejsca cudu, jak dla mnie okazało się wyjątkowo komercyjne. Jeden wielki "targ próżności" gdzie straganiarze sprzedają wszelkie symbole religijne (na czele z Matka Boską) i wszystko oczywiście Made in China. Zdaję sobie sprawę, że gdyby jakiś "moher" przeczytał moja relację z podróży zapewne byłbym poddane ekskomunice, ale mi się tam przypomniała przypowieść gdy Pan Jezus (12 letni) wygonił kupców z kościoła gdzie dobijali targów. Pozwolę sobie pominąć zdjęcia z tego miejsca, bo dla mnie atmosfera która tam panowała przypominała zlot radykalnych chrześcijańskich czcicieli, prowadzonych jak barany przez księży do miejsca składania ofiar (oczywiście pieniężnych). Całe szczęście, że za kolejne 20 minut, jest przedsmak prawdziwego edenu.
Bez wętpienia jedno z najpiękniejszych miejsc jakie w życiu widziałem - wodospady Kravitza.
Godzinna kąpiel pozwoliła nam odetchnąć od wszechobecnych upałów.
Po drodze do upragnionego celu mijamy Dubrownik, właściwie to przejeżdzamy przez niego, bo nie sposób go ominąć
Nie obyło się również bez przygód mniej sympatycznych - kolizja drogowa.
Cóż tak przywitała nas Czarnogóra, Serb wjechał mi w tylny zderzak.
Tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś z Was miał podobną przygodę - bezwzględnie wzywać policję. Ja wezwałem, straciłem cały dzień, byłem w sądzie, otrzymałem wyrok - tak wyrok stwierdzający winę tamtego i na dzień dzisiejszy dostałem decyzję o wypłacie odszkodowania z firmy ubezpieczeniowej sprawcy z Belgradu, ale to już temat na inny post lub PW.
Gdybyście mieli ochotę zobaczyć jak wygląda całodobowa imprezownia dla bogatszych Rosjan, to po drodze macie Budvę. Ja niestety nie mogłem jej ominąć. Prawdę powiedziawszy od Dubrownika do Budvy jechałem jednostajnie, 40-50 km/h w korku. Tak to po 4 dniach jazdy dotarłem do miejsca podróży Bar, Ulcinj, Stoj, Ada Bojana.
Zdjęć nie będę umieszczał, bo post dotyczy podróży, ale każdy bez problemu znajdzie co nieco o każdym z tych miejsc docelowych.
Podróż była długa, ale takie było zamierzenie. Chcieliśmy zobaczyć jak najwięcej po drodze i mimo iż na pradę nam się podobało, następnym razem wybierzemy autostradę . Tak czy inaczej polecam zobaczyć wszystkie te miejsca które opisałem. Droga powrotna była najkrótszą z możliwych, jednak z uwagi na wykupioną 10 dniową winietkę na Węgrzech, której okres ważności skończył się przed powrotem, wybrałem drogi alternatywne. Drogi co prawda dobrej jakości, ale następnym razem wykupię winietkę na miesiąc , nie stracę co najmniej 6 godzin.
Gdyby był chętny na wypad w roku 2016 - zapraszam
P.S. Zapomniałem napisać, że opłaty dodatkowe tą drogą to ok 5 EUR za autostrade w Chorwacji, przed BIH.