Prolog:
A więc zdecydowaliśmy się na wycieczkę bez auta. Po pierwsze nie chciało mi się jechać, po drugie łatwiej jest poznać kulturę innych krajów nie będąc zamkniętym we własnym aucie. Samochód daje dużą niezależność ale niestety nie daje szans na tak dużą liczbę interakcji międzyludzkich jak podróż bez niego. Pomysł urodził się wcześniej, co widać po tym wątku
Na moich barkach spoczęła odpowiedzialność zaplanowania wszystkiego od początku prawie do końca. Plan wycieczki zmieniał się kilkukrotnie, aż w końcu osiągnął rozsądny wymiar
Chodziło o to, żeby nie spędzać całych dni w podróży. Jeżeli planowaliśmy długą podróż to zaczynaliśmy ją bardzo wcześnie by mieć jeszcze kawałek dnia dla siebie.
Jechaliśmy w 3 osoby więc grupa prawie idealna. Dość długo kombinowaliśmy z lotem: najpierw Saloniki, potem Tirana, aż w końcu stanęło na Skopje. Ceny wszystkich lotów były zbliżone, dostępność komunikacyjna do miejsc które chcieliśmy zwiedzić również, zadecydował jednak czas lotu - do Skopje przez Pragę leci się ok.4 h, powrót wygląda podobnie. Pozostałe loty to kilkugodzinne przesiadki (8-9h) i przylot w późnych godzinach wieczornych co oznacza stratę 2 dni. Kosztowo jak policzyliśmy wyszło podobnie jak w przypadku auta. Spakowaliśmy ciut przy duże plecaki, ale jako że nie chodziliśmy z nimi na placach długich kilometrów nie były one problemem.
Podróż czas zacząć,
Rozpoczęliśmy od taksówki na Okęcie - wczesny poranek (wylot o 9) sprawił, że po 15 minutach byliśmy w lotnisku. W miarę sprawna odprawa, potem dwie żubrówki i lecimy do Pragi. Przesiadki jest 1:15h więc jemy jeszcze mały lunch, który okazuje się że bardzo nam się przyda. Przechodzimy odprawę celną (wylot poza UE) i za chwilę siedzimy w samolocie do Skopje. Lecą z nami też koreańczycy (zespół muzyczny), których spotkaliśmy w Warszawie, oraz jeszcze z tego co słyszę jacyś Polacy.
Po około dwóch godzinach jesteśmy w Skopje. Lotnisko jest malutkie, podobno obsługuje 500 tys. lotów rocznie, a w szczycie swojej działalności podczas konfliktu w Kosowie obsługiwało 2 mln. Oprócz Pragi są loty do Istambułu, Zurichu i jeszcze paru miast. Przechodzimy bardzo uprzejmą kontrolę graniczną i czekamy na bagaż. Byliśmy pełni obaw, czy nasz bagaż doleci, ale nie było problemu - po chwili wkładamy plecaki. Lotnisko w Skopje znajduje się spory kawałek za miastem i nie kursuje tam transport publiczny. Przy wyjściu z hali jest tablica z cenami kursów, nie mamy wyjścia i płacimy 25 euro za kurs na dworzec autobusowy. Kierowca jest bardzo sympatyczne i gdy dowiaduje się że jedziemy do Albanii potwierdza nasze podejrzenia, że jest Albańczykiem
Po parunastu minutach jesteśmy na dworcu. Z tego co pamiętam kompleks dworcowy (kolej i autobusowy) w Skopje zostały zaprojektowane przez japońskiego architekta po trzęsieniu ziemi, które prawie doszczętnie zniszczyło miasto. Typowy betonowy brutalizm, który również widać na naszych dworcach. Mi się podoba i do tego jest znacznie czyściej niż na naszych przybytkach dworcowych. Ale fotki będą później przy tym zetknięciu z dworcem nie miałem nawet okazji wyjąć aparat. Wysiadamy z taksówki. Kierowca wysiada z nami i niesie plecak mojej dziewczyny - sam z siebie. Jest to bardzo miłe i sympatyczne, kupuje nam bilety na właściwy autobus i prowadzi do drzwi które prowadzą na perony.
Autobus odjeżdża po 10 minutach - Ohrid Express jest w miarę nowym i komfortowym Mercedesem. To już drugi po taksówce Mercedes tego dnia
Jedziemy drogą przez Kicevo, w okolicach Tetova widać jeszcze resztki śniegu na górach i zaczyna bardzo padać, taka pogoda towarzyszy nam praktycznie do samego Ochrydu.
Wysiadamy w centrum (stacja autobusowa jest odległa od miasta) i znajdujemy taksówkę. Za 15 euro dojeżdżamy do granicy. Kierowca opowiada nam trochę o dzisiejszej Macedonii - średnia pensja to 350 euro, jednak wiele osób zarabia mniej ok. 250. W sympatycznej rozmowie upływa nam czas i jesteśmy na granicy. Na przejściu puściutko - trochę żartów z pogranicznikiem i idziemy po pasie "ziemi niczyjej". Dochodzimy do posterunku albańskiego i równie szybko i sympatycznie wchodzimy do Albanii. Tam czeka na nas kolejny Mercedes
i podwozi nas do Pogradeca, nie mieliśmy rezerwacji ale wiedzieliśmy gdzie chcemy nocować - hotel 1 maj w parkowej części Pogradeca. 45 euro za 3 osobowy pokój z dwoma balkonami, widokiem na jezioro i innymi bajerami. Bardzo czysto.
Jeszcze rzut okiem na macedoński brzeg jeziora
cdn.