Wieczorem padliśmy dość szybko, wstaliśmy przecież bardzo rano tego dnia.
Plan na jutro Saranda. Co ciekawe i nietypowe dla moich wypraw - mieliśmy rezerwację
Tym razem postawiliśmy na hostel - chciałem poczuć atmosferę takiego miejsca, poza tym Backpackers SR miał doskonałe rekomendacje i położenie... ale o tym później. Wstaliśmy rano, zjedliśmy śniadanie - w cenie i całkiem ok wrzuciliśmy plecaki i poszliśmy na przystanek. Nie jest bardzo blisko, ale spacer w dół jest lepszy niż pod górę, poza tym nie jest jeszcze tak gorąco. Dochodzimy do przystanku i... historia się powtarza - po trzech minutach odjeżdżamy busem. Tym razem dla odmiany mercedesem
Jest mocno zapakowany, ale jak zwykle mamy najlepszy miejsca - cała ławeczka dla nas.
Droga przez chwilę idzie doliną po czym wspina się na górę
Pierwszy raz spotykam kierowcę które jedzie tak szybko, tak szybko że po drodze jedna osoba z podróżnych potrzebuje torebki foliowej. Albańskiego nie znam, ale w pewnym momencie wybucha mała awantura, z tego co mi się wydaje chodziło właśnie o styl jazdy kierowcy. Dodam, że podróż kosztowała 3 euro i ja jakoś specjalnie zagrożony się nie czułem, bo w porównaniu do kierowców busów jakich obserwuje na drodze do Lublina to było całkiem ok
Pare fotek "przez szybę"
W Sarandzie jesteśmy bardzo szybko - z tego co pamiętam niewiele ponad godzinę. Podjeżdżamy na dworzec, podchodzi ktoś proponujący hotel, lecz my idziemy w stronę portu - tam mamy zarezerwowany nocleg. Podbiega jakieś cygańskie dziecko, ale w momencie jak podbiega jest odgonione przez Albankę
Pierwsze wrażenie na prawdę niezłe - jest w miarę czystko, palmy i piękna pogoda. Dochodzimy do drogi idącej nad morzem i spacerujemy we właściwą stronę. W pewnym momencie z jednego z barów słyszymy - hey, I'm Tony I'm waiting for you. Okazało się, że właściciel hostelu czeka na nas i dalej prowadzi nas do hostelu. Położenie jest rewelacyjne, praktycznie w samym centrum obok portu i plaży. Hostel jest NIESAMOWICIE czysty. Nie jest też duży 14 miejsc, my mamy zarezerwowany cały pokój dla siebie 3 osoby w 4 osobowym pokoju. Ogarniamy się po czym rozmawiamy z Tonym o naszych planach. Po chwili idziemy już na autobus do Butrinitu, Tony sam zaproponował że z przyjemnością nas zaprowadzi na przystanek. Mijamy zwijający się bazar i po chwili siedzimy w kafejce obok przystanku. Wreszcie udaje na się kupić ciemne piwo Korca!
Mijają nas dzieciaki, które właśnie skończyły rok szkolny..
Jedziemy do Butrinitu w okolicy Ksamil mijając zburzone hotele.
W końcu jesteśmy na miejscu. Pogoda jest cudowna, bardzo ciepło a do tego wiatr całkiem mocno wieje ciepły wiatr
Butrinit jest niesamowity - położenie, absolutny brak kogokolwiek, kwitnące kwiat, wygrzewające się żółwie i ten oddech historii. Cóż więcej będę mówił
Dokładnie obok, jest sławetny prom i hotel z fajną restauracją w ogrodzie.
Jako, że uciekł nam autobus poszliśmy do knajpki na piwo z nadzieją na następny
Niestety okazało się, że kolejny jest za 2h bo ma dłuższą trasę. Załapaliśmy się na podwózkę z policjantem z Butrinitu - nie darmową, ale b.nam potrzebną bo mogliśmy wreszcie się trochę poplażować
Ksamil był ABSOLUTNIE pusty. Hotele pozamykane, na plaży oprócz nas jeszcze dwie pary.
Chwilkę siedzimy, jednak stwierdzamy że warto zmienić plaże na troszkę mniejszą i bardziej zaciszną. Przechodzimy parę kroków na drugą stronę zatoki i znajdujemy małe plażyczki, które choć osłonięte od wiatru nie są do końca zaciszne, mimo wszystko jest bardzo fajnie, a temperatura jest idealna.
i jeszcze spojrzenie na największą plaże
Idziemy na przystanek: tzn. do miejsca przy drodze i zjadamy burka czyli albańskiego byrka. No cóż, autobusu nie ma, ale podjeżdża mercedes taksówka z jednym pasażerem i za 2 euro od łebka jesteśmy w Sarandzie. Krajobraz samego Ksamil jest dość księżycowy, choć plaże i wybrzeże są fajne.
cdn.