Droga do Cro nawet nam się tak nie dłużyła, plusem dziennej jazdy są widoczki - to na pewno. Jak już wiecie, podliczyłam nawet wszystkie stacje po drodze
No i wydawało się 350km... Niby niedużo, ale na granicy z Czarnogórą byliśmy już pod wieczór.
Z Czarnogóry pamiętam tylko przystanek na stacji benzynowej, gdzie obsługa składała się z 5 młodych chłopaków (ale tak naprawdę 2 pracowników + osoby towarzyszące) i było im baaaardzo wesoło. Mój się pyta, czy można tu płacić kartą. "KOKO?" No karta czy tylko gotówka? "KOJO?" No chłopie podstawowych słów nie znasz "card" "cash only"?? "KOKO, KOJO??!!" Mój wkurzony, już po polsku zaczął mówić "Ja Ci dam zaraz koko, kojo!!" wymachuje mu tą kartą przed nosem, a ten udaje, że nie rozumie (musiał się wygłupiać, bo tamci koledzy też mieli niezły ubaw).
My z dziewczynami posikane ze śmiechu, "koko kojo" zawita w naszym słowniku
Może ktoś wie co ten chłopak mówił? Bo do dziś w sumie nie wiemy, czy to w ogóle jakieś słowa
Na Pag jednak droga daleka... mamy dużo czasu na rozmowy i przemyślenia... cieszymy się, że wracamy do Cro, na Albanię możemy już spojrzeć inaczej, już stamtąd wyjechaliśmy
No więc... Analizujemy ostatnie dni... Jak już wiemy to, co wiemy
...
Jak teraz ugryźlibyśmy Albanię?Primo: Droga. Już pisałam, że żałowaliśmy, że mimo ostrzeżeń wybraliśmy się nocą. Ja nawet bym nie śmiała spytać o to narzeczonego w żadnej innej sytuacji, zrobiliśmy tak tylko dlatego, że bardzo mu ufam jako kierowcy. Pracuje jako kierowca międzynarodowy, stąd mimo młodego wieku ma duże doświadczenie. Mimo to, jak już wiecie, nie uniknęliśmy wpadki
- bardzo uważać, szczególnie wieczorem. W większych miastach często czyszczą drogi polewając je hektolitrami wody, stąd trzeba uważać na kałuże, które nie są zwykłymi kałużami
- mimo wszystko nie bierzcie z nas przykładu i nie jedźcie nocą
- kierowcy albańscy są narwani, na drodze wręcz niebezpieczni, lubią sobie powyprzedzać na zakrętach, zapierniczają. Nielepsi są też Włosi, których na południu jest dość sporo.
- zwierzęta, jakieś powozy, furmanki - wiadomo
W Albanii, tak w dużym skrócie, są trzy rodzaje dróg: całkiem nowe, z pięknym asfaltem;
całkiem stare z takimi dziurami do jądra Ziemi - nie zgodzę się tu z opinią, że "u nas też są dziury", bo tam niektóre wyglądają jakby ktoś wyrwał drzewo z korzeniami
; no i trzeci - szutrówki/drogi polne/poprostukurziwiater. Są bardzo nierówne, mając zwykłe auto osobowe zastanówcie się porządnie, czy tam wjeżdżacie. Nam czasami udało się pokonać dystans z ciężkim sercem (Butrint-Ksara), a czasem spasowaliśmy w połowie i dalej szliśmy piechotą (Lukowa). Planując wycieczki osobówką, bierzcie pod uwagę, że możecie nie dać rady wszędzie dojechać.
Najważniejsze: wybierając się na samo południe Albanii od strony Czarnogóry, bądź w odwrotną stronę, radzę jechać tak, jak my jechaliśmy z powrotem, czyli właściwie - jak mówi wujek Google (droga E853). Przełęcz Llogary zostawcie sobie na wycieczkę. Wjechać z jednej strony i wrócić z tej samej, tam droga jest w super stanie, nie ma sensu jechać całą Vlorę - przed nią, za nią i w samej Vlorze są nieciekawe drogi. No chyba, że jedziecie w okolice Durres - Vlore, wtedy wiadomo - mus.
Secundo: w jakiej miejscowości się zatrzymać.
My po czasie stwierdziliśmy, że Saranda byłaby lepszym wyborem niż Ksamil, a to ze względu na ilość sklepów, towarów tam, restauracji, gdzie jedzenie było zdecydowanie lepsze, no i może tej promenady, o czym wcześniej pisałam. Z drugiej jednak strony, Saranda to taki, nazwijmy kurort, bez ładu i składu. Milion apartamentowców, hoteli. My jak przyjechaliśmy tam z rana, po prostu nas to przytłoczyło... Ta ilość, tyle ulic, wszędzie budynki wyglądające podobnie, w zasadzie nie wiedzieliśmy, od czego tam zacząć.
Szukanie noclegu na miejscu ma swoje plusy i minusy, o tym jest pełno wątków tu na forum, teraz nie będę się o tym rozpisywać. Jednak w takim mieście jak Saranda, po nocy jazdy i jeszcze naszej przygody, spasowalismy... Szczególnie, że jak pisałam, po prostu nam się tam nie spodobało. Może mając na uwadze Sarandę lepiej nocleg wcześniej rezerwować? W naszym przypadku,dobrze,że tego nie zrobiliśmy, bo nie podobało nam się, to po prostu wyjechaliśmy i tyle.
Myślę, że największym plusem tam są ceny oraz stosunek jakości do ceny. Praktycznie wszystkie apartamenty, które oglądaliśmy, były bardzo ładne, nowe, racjonalnie urządzone, w każdym klimatyzacja, ponadto metraż zazwyczaj o wiele większy, niż potrzebny. Ludzie również dbają tam bardzo o czystość w pokojach, u nas np. siostry od Mario codziennie pucowały wszystko na połysk, wszystkie pokoje były gruntownie sprzątane, pełno wody wylewały na taras, gdzie szybko się wszystko kurzyło. Wodę zdecydowanie marnowali, takie hektolitry jakie tam leciały z węża, to moja babcia bo się za głowę złapała.
Ale! Tak jak napisałam w odcinku z Lukowy - najlepsze byłyby noclegi w małych wioseczkach, domki na zboczach gór przy wybrzeżu.
Tam można się napawać pięknem przyrody, mieć blisko do plaż typu tej w Lukowe właśnie, mało ludzi, a już na pewno brak komercji. W Albanii trzeba szukać tych właśnie "dzikich" miejsc. Z poprawką na dojazd tam...
My szukając noclegu nie chcieliśmy być na "wypizdowie", raczej szukaliśmy kontaktu z ludźmi, chcieliśmy mieć dostęp do usług na miejscu, a może zupełnie inaczej by to wyglądało, gdybyśmy zdecydowali się jednak na zupełne przeciwieństwo?
Tertio: wczasy.
Jak już pisałam kilkukrotnie, Albania raczej jak dla nas jest krajem do zwiedzania, intensywnego podróżowania, nie wczasowania. Na tle sąsiadujących krajów, szczególnie Grecji, wypadła dla nas średnio, jeśli chodzi o plażowanie. 200km dalej są już piękne plaże Lefkady, natomiast nawet w Chorwacji czystość wody była dużo lepsza, bardziej przejrzysta, krystaliczna. Np. taka plaża w Lukowej - ładna, ale biorąc pod uwagę to, ile przeszliśmy (około 30min) i to, że na miejscu okazało się, że nawet na takim odludziu woda nie jest taka przejrzysta, nienadająca się do snurkowania w ogóle... Nie chciało nam się potem odwiedzać kolejnych plaż albańskich, żeby okazały się znowu niewypałem.
Wydaje mi się, że wyjechaliśmy z Albanii, bo mieliśmy już dość tego właśnie uczucia - zawodu. Wszędzie na wakacjach było och, ach i wow. Tylko nie tam właśnie... Tam mieliśmy inne szoki
Teraz? Myślę, że jeśli chcielibyśmy jechać do Albanii, raczej z plecakiem, w góry, w centrum kraju do miejscowości nieturystycznych, może też tych trochę bardziej - Berat, Gjirokastra...
Quarto: ludzie.
Mili, uczynni, życzliwi, szczerzy. Najmilsi chyba z wszystkich nacji, z którymi mieliśmy do czynienia. Dla nich na pewno warto odwiedzić ten kraj.
No i quintum, śmieci. Zdjęcia tego nie oddają, piszecie, że to przesada, że zaznaczam kółkami jakieś pojedyncze kupki itd. Na zdjęciach wygląda niewinnie, ale to nie są pojedyncze kupki, to wszystko tam to dzikie, małe wysypiska, nie do pomyślenia, że są obecne w miejscach, które są tam rezerwatami, czy parkami narodowymi.
Nie wspominając o miejscach w głębi kraju, czy jadąc wybrzeżem pomiędzy górami.
Rzecz polega na tym, że w Albanii nie ma czegoś takiego jak gospodarka odpadami. Nie ma żadnej polityki śmieciowej, śmieci wyrzuca się po prostu na odludziach i pozostawia tak. A ci najbiedniejsi korzystają i tworzą w takich miejscach swoje miejsca do życia...
Nasuwa się pytanie... Czy pojechalibyśmy jeszcze do Albanii?
Może kiedyś... Na pewno nie planujemy w najbliższych latach. A jeżeli już, to tak jak napisałam wyżej - nie wybrzeże, tylko góry i centrum kraju.
Albania to nie miejsce dla każdego. Nam śmieci, wszechobecne, przytłaczające apartamentowce, brak porządku, ładu i nieznośne typy turystów przeszkadzały i miały duży wpływ na odbiór tego kraju.
Ja wiem, że osoby, które Albanię pokochały i polecają, będą jej tutaj bronić, i mówić, co ja to za głupoty wypisuję. Ja piszę bardzo osobiście, o moim i moich towarzyszy zdaniu, którego nie zmienię.
Trzeba też odróżnić fakty od opinii... Wiele tu przytoczonych przeze, to opinie właśnie - osobiste, własne przemyślenia. Chociaż faktów też jest sporo.
Ja natomiast nie mówię - nie polecam Albanii, nie jedźcie do Albanii.
My koniec końców nie żałujemy ani jednej chwili tam spędzonej. Wypad ten pozwolił nam poszerzyć horyzonty, zobaczyć, jak żyją ludzie w innych miejscach świata. Dużo się nauczyliśmy podczas tego wyjazdu, to na pewno.
...Rozpisałam się bardzo, ale jakoś czułam się w obowiązku uzupełnić pewne sprawy. Może komuś będzie się chciało poczytać moje wypociny, byłoby mi miło
wiem, że zrozumieć nasz punkt widzenia jest bardzo trudno, nie znając nas osobiście, nie będąc z nami tam na miejscu i nie przeżywać tego, co my. Dlatego proszę o przynajmniej próbę
Na końcu przepraszam Was za tak długi czas, ale jakoś ciężko było mi się zabrać za to podsumowanie. Pogoda też coraz ładniejsza, mało czasu spędzam przed komputerem w wolnym czasie.
Już koniec o Albanii! Teraz Pag!! Czyli końcówka naszych intensywnych i pięknych wakacji!!
Fani Pagu, boicie się po Albanii mojego zdania o Księżycowej Wyspie?
Pozdrawiam