Dzień 10 - szybko wydane euro i długo ciągnąca się plaża cz. 1Poniedziałek, czyli śmigamy na warsztat. Dziewczyny zrobiły drugie podejście na plażę (drugie nieudane), w tym czasie ja + chłop jedziemy za Mario, jak się okazało na wylotówkę przed Ksamil (od strony Sarandy).
Mówimy jaki mamy problem, naszej uszkodzonej opony niestety nie da się naprawić, taki pech. Przed wyjazdem kupione nówki sztuki!
Na próbę mechanik, bardzo przyjemny człowiek (ale nic nowego, u nich wszyscy są super
), zakłada nam zbliżoną do naszej oponę, niestety takiej samej nie posiada, więc wyjmuje taką z jak najbardziej zbliżonym bieżnikiem.
Daliśmy mu się przejechać
Słuchajcie jazda z Albańczykiem to jest rzecz bezcenna. Mój chłop nie wiedział, że swoim autem może tyle w zakręty wchodzić
Okazało się, że wszystko jest w porządku! Nasza zapasówka po prostu była jakaś felerna i grzała się niesamowicie. Oprócz tego po zjazdach, podjazdach i ciągłych hamowaniach już klocki dawały o sobie znać.
Podjęliśmy decyzję - musimy kupić tę oponę, co zrobimy, jak nic nie zrobimy. Była ona niestety dość droga
Trudno, wypadki się zdarzają, zawsze trzeba brać takie rzeczy pod uwagę. Najważniejsze, że była to pierdoła i jutro jedziemy na Lefkadę!!
Bardzo uchachani wracamy do naszych dziewczyn, które znowu są zmartwione po przedpołudniu spędzonym w Ksamil. Zabieramy je więc na wycieczkę!
Cel - Lukove
Może nam odczaruje trochę tę Albanię...
Na razie Ksamil... Bardzo albańskie zdjęcie - przepełnione kosze, wielka dziura w drodze, apartamenty, mercedes, wijące się druty niskiego napięcia
O, mam jednak nowy asfalt
Droga Ksamil - Lukove jest ogólnie dość malownicza
Chociaż miejscami - wiadomo.
Dojeżdżając do Lukove szukamy zjazdu w lewo. Uważamy, bo wiemy, że tam szutrówka... A wiadomo jak szutrówki w Albanii wyglądają. Szutrówka na Pagu, którą jechaliśmy kilka dni później to atuostrada w porównaniu z tym
Jedziemy i jedziemy... Kurde daleko. Mężczyzna się buntuje. Staje na uboczu. Mówi, że nie będzie dalej jechał, bo mu szkoda auta. "Jo cie chłopie rozumia." Bierzemy manatki i idziemy. I idziemy. I idziemy. Matko, czy ta droga gdzieś prowadzi? Znowu coś popierniczyłam?
Szkoda, że nie mamy terenówki
Ale w końcu dochodzimy, jest bar przy plaży, uzupełniamy zapasy wody, bo w drodze wszystko wyduldaliśmy
Idziemy sobie troszkę dalej za skałki i jesteśmy całkowicie sami na plaży. Zdecydowanie, relaks mym Bogiem
Przejrzystość wody jest gorsza niż na Cro naszej wcześniejszej, jakaś taka mętna, że niestety snurkowanie odpada ;( Szkoda, bo po Pelješcu i Badiji to moje nowe hobby
No właśnie, a propos Chorwacji, czujemy jakby Korčula, Divna, Orebič były miliony lat temu... Chcemy wracać... Chorwacjo, już Cię nigdy nie zdradzimy
W Albanii jest jeszcze sporo do zobaczenia... Nieodkrytych przez nas pięknych miejsc, plaż Himare, Borsch, Gjipe, dużo o tym czytałam. Ale tu też miało być pięknie, a dla nas przy Cro wypada średnio. Nie mówiąc o naszym niezadowoleniu co do tutejszych miast i miasteczek - Saranda to same molochy, Ksamil do istny "Bangladesz".
Nie po to są wakacje, żeby się męczyć! Jesteśmy sami, niezależni, jak nam się nie podoba, to stąd wyjeżdżamy! Jeszcze Wam powiem, że nasze młode dusze
marzą o jakiejś porządnej imprezie. No to już wiecie, dlaczego pomyślałam o Pagu
Decyzja więc zapadła - jutro Grecja, na którą już wszyscy czekają z niecierpliwością, a następnego dnia rano wyjeżdżamy na Pag. Martwi nas troszkę, że przez to stracimy cały dzień wakacji, ale za to będziemy bliżej domu i w drodze powrotnej myślimy "zahaczyć" o Zagrzeb. Bo jakoś nigdy nie ma okazji
Dzięki temu końcówka wakacji się wydłuży i w rozrachunku wyjdziemy na zero.
Moje grube rozkminy... Ale dzięki temu mojemu planowaniu nigdy się nie nudzimy i dużo rzeczy możemy zobaczyć
CDN w części drugiej, bo za dużo mam tych zdjęć i mi się miesza