Już wracam. Miałam trochę innych spraw. Na czym to ja stanęłam.
31 sierpień 2013 Dojechaliśmy. Byliśmy przed południem, ale domki miały być około 16, więc trzeba było zająć sobie jakość czas. Rozbiliśmy się zatem na parkingu, aby rozprostować nogi, coś zjeść i napić się, bo gorąco było ze łoooooooooo. Kulturalnie przebraliśmy się w letnie ciuszki i otworzyliśmy browarki i tak nam czas popłynął, że już przed 14 mieliśmy domki na naszą wyłączność. Ale to zasługa naszych CIERPLIWYCH ( muszę to podkreślić) rezydentek, które nie dość ze pozwoliły nam wybrać domki to cały wyjazd tolerowały nasze dziwne zabawy Czas na wypakowanie. Mieliśmy dużo jedzenia. Na każdy dzień praktycznie menu było ułożone już w Polsce... i dużo alkoholu, ale ten nabrał magicznych mocy i niestety nie wracał cieszyliśmy się z tego ze wcześniej udało nam się wypakować, bo mięso wiezione z kraju już zaczęło się rozpuszczać ( przed wyjazdem mocno je zmroziliśmy i mieliśmy gotowe wkłady do lodówki). Gdy już uporaliśmy się z całym majdanem przyszedł czas na szybki obiad i oczywiście powitalne drinki. A żeby nie marnować ani chwili postanowiliśmy spenetrować nasz mały raj i ruszyliśmy na podbój Solarisa. Oparliśmy się o basen dla dzieci, na którym codziennie odbywały się animacje dla najmłodszych i dla spragnionych aqua aerobiku pań. Było tam dużo niemieckich dzieci, one były bardzo aktywne i nie patrzyły na to ze inni nie maja ochoty leżeć na mokrych ręcznikach. Dało się przeżyć. Chcieliśmy tez oczywiście sprawdzić ciepłotę Adriatyku, który był zimny, ale pływać się dało. Szkoda tylko, że tyle jeżowców tam było. Filip nasz współmieszkaniec nadział się na jednego mimo, iż miał buty do wody- na szczęście od tego się nie umiera a nadepnięcie na kolczastego przyjaciela nie było aż tak bardzo mocne. Po powrocie do domku przygotowaliśmy powitalna kolację dla naszej 10 i rozpoczęła się zabawa do białego rana....