
Niełatwo mi przyszło zmienić dział

Ale potem beatabm powiedziała, że w podróży poślubnej to nie zdrada, tylko DELEGACJA, dzięki czemu mam mniejsze wyrzuty sumienia.


Jeszcze zanim zacznę... wybaczcie, że tak późno się zebrałam, ale jakoś tak... wena mnie dopiero naszła


Ten wyjazd był szczególny z kilku względów:
Primo - po raz pierwszy AŻ tak daleko naszym samochodzikiem
Secundo - po raz pierwszy na tak długo, bo na trzy tygodnie
Tertio - po raz pierwszy jako mąż i żona

Tym razem zdecydowaliśmy się zarezerwować noclegi (ci, którzy czytali moje poprzednie relacje, wiedzą, że raczej wolimy jeździć "na żywioł"). Stwierdziliśmy, że po prostu tak będzie bezpieczniej. Delegacja ślubna to jednak musi być plan zapięty na ostatni guzik

Nie wyruszyliśmy od razu po weselichu, musieliśmy poczekać kilka tygodni, bo ja jeszcze w dzień wyjazdu... jechałam do Łodzi na egzamin. Ze względu na mój plan napoleoński, który w głowie miałam od ho ho! chyba roku, nie było czasu do stracenia (za dużo destynacji), więc jak tylko się przykulałam wieczorem z Łodzi, pół godziny i pędziliśmy w stronę Słowacji

8/9 września 2017 - przyjazd do Ochrydy
Wyjechaliśmy między 19-20.00, a ledwo wyjechaliśmy, już staliśmy w korku... Później bezproblemowa podróż przez Słowację, Węgry, troszkę postaliśmy na granicy węg-serb. Belgrad przywitał nas srogim korkiem na autostradzie (wypadek), potem już było lepiej...
A potem staliśmy na kolejnej granicy

Już całkiem umordowani przemęczyliśmy drogę przez Macedonię... Mąż już był tak zdeterminowany, żeby tam w końcu dojechać, że nawet nie było mowy o śnie... Tak był podniecony

A także smutne, ten pieseł przy drodze jak się okazało był martwy

Im bliżej celu, tym coraz bardziej niepokojące chmurki...
A jak przyjechaliśmy na miejsce to już zaczął się sztorm na jeziorze


W sumie i tak byliśmy wymęczeni jazdą... Tylko zobaczyliśmy łóżko i padliśmy w objęcia Morfeusza...
cdn
