Re: Z Longtomem po kraju: 21. Młynarski spływ
Chyba się sprężę i dziś szybciutko (w ciągu tygodnia od spływu) zakończymy tą relację.
Tym, którym się dłuży w Stefanosie pokażę, że na szybko też potrafię.
Chyba jeszcze nie pisałem o korzeniach drzew przybrzeżnych.
Takie drzewiaste stonogi.
Jakoś szybko pojawiła się tablica informująca o tym, że do końca zostały nam 4km.
Zaczęliśmy, susząc wiosła, autentyczny spływ.
Grając na czas zrobiliśmy sobie przerwę. Okazało się, że płyniemy wśród wspaniałych łąk.
Wsiadanie , mimo grząskiego brzegu, poszło nam sprawnie.
Mostek drogowy do wsi Wełna.
Tu mi się spodobało.
Wiosła już prawie suche,
ale kolejna przeszkoda zmusiła do ich zanurzenia.
Spływamy dalej.
Szkoda, że nie ma słońca.
Jeszcze łan strzałki wodnej,
trochę drzewiastych stonóg
i pokazuje się meta.
Podpływamy jeszcze do krawędzi jazu piętrzącego wodę dla młyna
i ustawiamy się w kolejeczce do wyokrętowania.
Dobrze, że płynęliśmy na początku.
Później kolejka była trochę dłuższa.
Z mety organizator zawiózł nas busikami na miejsce startu.
Trochę się pospieszył z tym odwożeniem, nie zdążyliśmy zwiedzić Muzeum Młynarstwa w Jaraczu, na terenie którego była meta spływu. Trzeba będzie to kiedyś naprawić.
Dla chętnych była jeszcze skibka
ze smalcem, młode ziemniaczki z gzikiem
, maślanka i inne wiejskie frykasy.
I tak się spływ skończył.