napisał(a) longtom » 20.06.2012 15:58
W sumie trochę nieprzygotowany wylądowałem na Starym Rynku.
Kilka elementów garderoby, w jedynie słusznych kolorach, miałem.
Skarpetki były jak należy, torba na aparat też, koszulka.
Dobrze, że wziąłem szaliczek, bo było ledwie 32*.
Aleee,
zapomniałem o czapeczce.
Choćby o takiej minimalistycznej wersji włoskiej.
Że już o czymś takim nie wspomnę.
Niewątpliwie, najbardziej trendy były modele zielono-biało-pomarańczowe.
Wskazane były rozmiary XXL.
Dobrze widziane były też irokezy
i wersje z rogami.
Ci co mieli kudłate myśli mieli gorzej.
Było naprawdę gorąco.
Wersja kręta,
wersja dla spodziewających się ciemności,
i wersja dla piwosza, który lubi mieć wolne ręce.
Wersja dla tych z guzem na czole,
wersja dla zmęczonych,
i dla radosnych.
Na koniec wersja dla irlandzkiego Beduina
i dla kamerzysty.
Panie nakrycia głowy miały rzadziej,
ale zdarzały się
wyjątki.
cdn
