Dzień 1 - Medvinjak i KorčulaJest urokliwy, niewielki, właściwie same domki na górce z widokiem na piękny Peljesač.
Jeśli chodzi o plaże, to nie ma tam jako takiej, jedynie pomosty kamienne ze schodkami, jeden nawet ze zjeżdżalnią, ale raczej dla dzieci.
Największym plusem jest bliskość Korčuli, my mieliśmy 15 minut spacerkiem do centrum i to w pięknych okolicznościach przyrody i architektury
Jeśli ktoś nie lubi chodzić, a nie ma autka - jest przystanek autobusowy.
Największym minusem - nie widzieliśmy tam sklepu!! Może ktoś mnie oświeci, może źle szukaliśmy
, ale znaleźliśmy jedynie Studenaca pozamykanego na cztery spusty
to usprawiedliwia mojego chopa, że mi ani razu świeżych bułeczek nie podał do łóżka.
Tylko w pierwszy dzień plażowaliśmy w Medvinjaku, to nie dla mnie takie klimaty, ale wiadomo, byliśmy zmęczeni po podróży, nie chciało nam się nigdzie jechać
Na “plażę” prowadziło trochę schodów i już można było robić chlup do wody
Marcinu coś tam próbował snurkować, ale nic ciekawego nie było, prąd dość spory i znosiło go w stronę Korčuli
To chyba znak? Chodźmy więc, bo kocham Korčulę!
Zanim się pozbieraliśmy, nastał wieczór
Ale Korčula nocą? Jeszcze lepiej!
Muszę Wam coś powiedzieć
zachęceni dobrymi opiniami, skierowaliśmy kroki do kawiarenki Kiwi na lody. Po Oazie zeszłorocznej dużo oczekuję po lodach w Chorwacji
Kompletnie mi nie smakowały… Ani Marcinowi, ani naszym znajomym… Jedne z gorszych lodów jakie jadłam w Cro… Jak nie najgorsze. Wybaczcie, jeśli ktoś się oburzył, może akurat wtedy mieli słabszy dzień!
Chodzimy sobie, podziwiamy jednostki pływające, a tu nagle przy jednej pełno bodyguardów, ogrodzenia i co ino
.
Zobaczcie:
Wiecie co to za jacht?!?!?! Mieliśmy dużo szczęścia, że akurat w ten jeden wieczór przybił do portu w Korčuli!
Może ktoś napisze, ja wiem, ale na razie nie zdradzę tajemnicy.
Późno już, wracamy, jutro odkrywamy naszą pierwszą piękną plażę, na początek - najbardziej oblegana.