Dzień 13 - Powrót ze wspomnieniami na żywoDzień zaczął się pięknie. No, przynajmniej dla tych, którzy nie musieli wracać. Nie potrafię się cieszyć ostatnim dniem wakacji, kiedy za rogiem widmo powrotu do rzeczywistości. A TU DZISIAJ JAK NA ZŁOŚĆ TAKA PIĘKNA POGODA
Koło 11 mieliśmy prom z Sučuraju, a jakoś tam jeszcze trzeba dotrzeć - wyjechaliśmy chyba 1h20min przed czasem, bo liczyliśmy, że może być kolejka do promu...
I się nie pomyliliśmy...Wieczorem nie zastaliśmy naszej gospodyni, a chcieliśmy jej podziękować za prošek i gościnność (złota kobieta), więc ja jeszcze popędziłam na dół. Niestety, znowu cisza
Pani nie zdążyła wrócić, my już musieliśmy jechać, żeby nie spóźnić się na prom, naszkrobałam więc podziękowania, trochę po angielsku, trochę po chorwacku
z małym prezentem i w pośpiechu opuściliśmy Stari Grad. Żałuję, że nie udało nam się spotkać z naszą gospodynią, ale wiedziała, kiedy odjeżdżamy, a nie było jej od zeszłego wieczoru
Nawet nie miałam czasu, żeby się ze SG pożegnać jak należy... Tylko ostatni rzut oka i już sunęliśmy drogą ekspresową
nr 116
Ani się nie obejrzeliśmy, a już byliśmy w:
Ale swoje w kolejce musieliśmy odstać... za to z pięknym widokiem na Pelješac...
Chociaż w dzień powrotu nawet taki widok nie wpływa kojąco na duszę... Wręcz odwrotnie... RANI
Dobrze, że przeprowadziliśmy skrupulatne obliczenia, aby być na miejscu około 20-30 minut przed odpłynięciem, bo byliśmy jednymi z ostatnich, którym udało się wjechać na pokład
I już odpływamy z pięknego, dzikiego Hvaru, żegnaj Stari Gradzie, żegnaj Hvarze, żegnaj lawendo
Miałam na tych wakacjach obsesję
strasznie chciałam zobaczyć delfiny. Odwiedziliśmy dwie wyspy, w sumie cztery przeprawy promem, no to kiedy jak nie teraz! Mówię Marcinowi, że dla nas to będzie taka wróżba, jak będą delfiny, to znaczy, że jeszcze wrócimy do Cro. Głupie, wiem.
ALE ZADZIAŁAŁO
Turyści zwróceni w stronę Biokovo, tylko ja i mój chłop (i jeszcze jeden chłopak) dzielnie stoimy i patrzymy w kierunku Pelješca. Coraz bliżej Drvenik i nic
Ja już zrezygnowana... I nagle wyskoczyły! Dwa piękne delfiny
Co prawda daleko, a zanim wyciągnęliśmy aparat, było po wszystkim. Rola tego chłopaka jest tu bardzo ważna, bo on też je widział, wołał nawet swoją dziewczynę, ale za późno.
To tylko oznacza, że nie mieliśmy zwidów
I że wrócimy do Cro.Delfiny były gdzieś tam... Swoją drogą daleko się wypuścili z tym parasailingiem.
I już Drvenik...
I już suniemy Jadranką... Zostawiamy w tyle Biokovo...
Mijamy też Trogir... Wspominamy pewien maj, gdy go zwiedzaliśmy
Postanawiamy wpaść na obiad do Szybenika
A co tam. Tam jeszcze nigdy nie byliśmy.
Czy tędy przejdziemy?
Wchodzimy, a tu sukiennice!
Niestety katedra w remoncie...
Ale może nas złapie w kadrze
Czyli, że do środka też nie wejdziemy. Wracamy więc, bo mamy jeszcze sprawę do załatwienia.
Ostatni rzut oka
I już wiemy, że trzeba tu kiedyś wrócić
Po małym rekonesansie
Wybraliśmy się Jadranką, żeby sprawdzić, co słychać u naszego pierwszego "przyjaciela" z Cro. Chyba po części dzięki niemu tak chętnie wracamy do Cro, bo uważamy, że ludzie tu są niesamowicie ciepli, mili i gościnni
A był to właściciel apartmana, w którym spędzaliśmy nasz pierwszy Cro-wyjazd!
Więc wspomnienia nam wróciły i zrobiło się sentymentalnie.
Tym razem jednak zaopatrzyliśmy się tylko w zapas rakiji na zimę
Chociaż nasz stary kolega chciał koniecznie, żebyśmy zostali
Wyściskaliśmy się i jednak ruszyliśmy w stronę domu
Widząc moją minę, narzeczony skręcił jeszcze do Zadaru - znowu wycieczka sentymentalna, tam jeździliśmy prawie co wieczór, gdy odwiedziliśmy Cro po raz pierwszy...
Byliśmy wtedy świeżo upieczonym narzeczeństwem
Gdy następny raz tu wrócimy, już będziemy małżeństwem...
Czy coś się zmieniło?
Ooooch, pamiętasz, a tu jedliśmy zawsze lody, a tu pizzę na kawałki, a tu piliśmy wino, a tu mamy zdjęcie, a tu, a tu, a tam...
Mam bardzo podobne zdjęcie sprzed tych paru lat
Za kilka może znowu powtórzę?
Tymczasem zejdźmy na Ziemię...
Ale po co... Lepiej iść w stronę Słońca
Podobno w Zadarze są najpiękniejsze zachody słońca. My jednak nie mamy czasu
Marcin będzie jechał całą noc, musimy się w końcu zbierać
Jeszcze ostatnie lody
I pomknęliśmy, w sumie trochę w stronę słońca
A trochę nocy
.
.
.
.
.
.
.
I to już jest koniec. Dziękuję wszystkim, którzy dzielnie trwali, mimo że ciągnęłam sprawę od października
(za to przepraszam
)
Jednak nie było to bez powodów, skończyłam moją drogę przez męki na studiach i w końcu mogę trochę odetchnąć
(ale tylko trochę). No i oczywiście tyle załatwiania w sprawie jedynego słusznego zakończenia narzeczeństwa i rozpoczęcia kolejnego etapu
Następnym razem jak napiszę relację, to w zasadzie już jako ktoś inny
Ale czy pisać? Bo to raczej nie w tym dziale... :>