Ponieważ kolejne fotki będą głównie z plaż, toteż trochę o ich lokalizacji…
Najbliższe Zorbasowi wakacyjne apartamenty to kompleks
Blue Beach, korzystający z tych samych plaż co my.
Na plaże przy samej wiosce mieliśmy kawałek drogi
, więc tam nie bywaliśmy codziennie. Natomiast maleńka plaża przy apartamentach Kavos, chociaż ścieżynką w pobliżu morza nie było tam specjalnie daleko, nie pociągała nas zupełnie... Tak samo jak i tamtejsza hotelowa restauracja, w której w ramach rekonesansu znaleźliśmy się tylko raz, niemalże już wieczorową porą. Spacerowe piwko
oczywiście wypiliśmy tam, ale jakoś klimat (a w zasadzie jego brak
) tego miejsca
nie przypadł nam do gustu - nawet fotek nie chciało nam się robić... Zaletą była cisza
, ale tę mieliśmy także przy Zorbasie
Z dzikiej plaży najbliższej naszych domków czasami korzystaliśmy, gdyż woda tam była naprawdę tak ciepła, jak zupa
. To była jednak główna
zaleta tego miejsca, chociaż nie można powiedzieć, aby było tam brzydko.
Mogłoby jednak być nieco czyściej! Nawet nie to, że śmieci zostawiane przez wczasowiczów, bo to nie byłaby prawda. To tylko ekologiczne (ale niekoniecznie estetyczne) badziewie narzucane na piasek przez morskie fale. No i na dnie morza dość szybko od brzegu rosło to i owo, więc jak ktoś nie umie pływać, to nawet niegłęboka woda nie mogła zrekompensować ewidentnych minusów brodzenia po takim podłożu, nawet jeśli woda czysta i przejrzysta...
Ze względu na to, że chętnych do pływania nie było w tym miejscu zbyt wielu, to właśnie w tej zatoczce można było spotkać sporo morskich żyjątek
. Kiedyś jakaś Francuzka złapała
ręką całkiem pokaźną ośmiornicę! Grześkowi się niestety nie udało upolować takiego obiadku
. Ryby też były za sprytne
. Na rybią głowę pozostałą po zakupach w Chanii, złakomiło się
jedynie takie coś: