Pętla, czyli powrót na zapyziały camping w Madrycie i o tym, jak nam ktoś ukradł pompkę!W przeddzień dotarcia do Hotelu Auditorium noc spędziliśmy na campingu Alfa w Madrycie:
http://www.campingalpha.com/ Tak, tak, to ten sam camping, na którym zatrzymaliśmy się pierwszego dnia – po zaginięciu naszej walizki i po zakupach w decathlonie.
Tym razem – ponieważ dotarliśmy na miejsce wczesnym przedpołudniem – udało nam się zamoczyć w chłodnym basenie.
Kolejną atrakcją (pseudo-atrakcją) było poszukiwanie jakiegoś miejsca, gdzie moglibyśmy coś zjeść.
Przypominam, że bar campingowy to miejsce odstręczające. A jeszcze bardziej odstręczający jest campingowy sklep. Że o obsłudze już nie wspomnę…
W Madrycie jednak nie ma zbyt wielu campingów, więc należy zacisnąć nozdrza i powieki i cóż… pewnie gdy polecimy tam raz jeszcze, to znów zamieszkamy w tym samym miejscu
Poszukiwania baru spełzły na niczym.
Ostatecznie zrobiliśmy zakupy w jakimś lidelu (tak tę nazwę wymawiali Madrydczycy – „lidel” właśnie) i wróciliśmy jak niepyszni (żeby było w polu semantycznym „kulinaria”) na camping.
Basenowy limit wyczerpaliśmy do ostatka.
Późnym wieczorem, gdy basenowa brama wysokości 3 metrów była już zamknięta na sto kłódek, zorientowaliśmy się, że brakuje nam 4 nowych dużych ręczników szybkoschnących!
Okazało się, że zostawiliśmy je na basenie z nadzieją, że jeszcze tam wrócimy na kolejne kąpiele!
Z trudem i trwogą przełaziłem przez naszpikowany kolcami płot w poszukiwaniu naszego zaginionego dobra!
Z trwogą, że po przejściu przez mur natknę się na jakiegoś psa – w dodatku psa jak najbardziej andaluzyjskiego!
Obeszło się jednak bez strat.
I to cieszyło, ponieważ kilkanaście minut wcześniej doznaliśmy straty o wiele dotkliwszej…
KTOŚ NAM PODPIEPRZYŁ Z DAMSKIEJ TOALETY POMPKĘ AKUMULATOROWĄ ELEKTRYCZNĄ!!!
Można by spytać „a co pompka elektryczna akumulatorowa robiła w damskiej toalecie”? Odpowiem, że to, co w męskiej – ładowała się przed kolejnym dmuchaniem materaca!
Pompka była naszym jedynym pożeraczem prądu, ładowanie trwało około 30 minut, więc uznałem, że kupowanie prądu na dobę za kilka euro jest bezcelowe.
Tym bardziej, że w toaletach są gniazdka, a do nich podłączone różne ładowarki, lokówki, suszarki itp., więc dlaczego nie nasza pompka!
Szukałem jej wszędzie…
U pań sprzątaczek, u pana sprzątacza, na recepcji… wszyscy odwracali głowy, nic nie wiedzieli, nic nie widzieli, nic nie słyszeli… „pompka? pompka? la bomba electrica recargable? no, no se…”
Do dziś owiane jest tajemnicą, kto używa mojej pompki… Nie znalazła się...
Pozostało po niej opakowanie, które z żalem… tak... wyrzuciłem…
Teraz mam nową.
Ale ta nowa, cóż… to już nie to samo…
Próbowałem z różnymi innymi, ale zawsze było jakoś… inaczej…
Następnego dnia wyruszyliśmy zniesmaczeni do Hotelu Auditorium.
Po drodze wpadliśmy do centrum handlowego na małe śniadanie i rekonesans – zabawę pod tytułem „co jest u nas, a czego nie ma”.
W oczy rzuciło mi się głównie to, że tam w McD był taki syf, że u nas takiego nie widziałem…
No a później już tylko dojazd (kilometr) do hotelu, zdanie auta (bez kolejki, bez oględzin, bez problemów) no i krótkie zwiedzanie miasta…