napisał(a) bl » 14.07.2010 23:39
12 lipca
Dziś - wycieczka do Mostaru. Jesteśmy ciekawi miasta, o którym tyle słyszeliśmy. W szczególności - słynnego mostu.
Wyjeżdżamy z Orebiča po dziesiątej. Przebijamy się przez półwysep, potem czeka nas Neum, gdzie tankujemy (benzyna tańsza niż w Chorwacji!). Przejście graniczne w Metkowiću pokonujemy bezboleśnie: kolejki właściwie nie ma, za to z drugiej strony strony sznur samochodów oczekujących na odprawę osiąga dobry kilometr.
A potem powoli toczymy się doliną Neretwy, już po stronie hercegowińskiej.
W Mostarze jesteśmy około czternastej; parkujemy nieopodal Mostu, schodzimy nad rzekę i robimy kilka pierwszych zdjęć:
Potem - na górę, Mostem przebijamy się na muzułmańską stronę i ruszamy w stronę meczetu.
Masa towaru na mijanych stoiskach oszałamia; nabywamy kilka drobiazgów na pamiątkę. Nie mamy przy sobie euro, więc zmuszeni jesteśmy do skorzystania z bankomatów. A te wypłacają w jakiejś dziwnej walucie: tamtejszych markach, pewnie nigdzie poza Bośnią nie funkcjonujących jako środek płatniczy. Przelicznik - mniej więcej dwie marki na euro.
Zwiedzamy meczet:
Jeszcze mały spacerek po uliczkach (uliczce?) starówki; tu i ówdzie widać jeszcze ślady po stosunkowo niedawnych walkach:
Jeszcze tylko szybki posiłek, lody (nie tak dobre jak w Chorwacji), pakujemy marudzące dzieci do samochodu i ruszamy w drogę powrotną.
Dzieci wciąż marudzą, więc Počitelj oglądamy tylko z poziomu drogi. Niestety. Może następnym razem?
Po drodze robimy zakupy na przydrożnych straganach; owoce i warzywa są tu sporo tańsze niż w Orebiču. Już w Chorwacji odbijamy mniej więcej kilometr w stronę Ploče; mamy ochotę (w szczególności - ja) na jeszcze jeden słoik tutejszego miodku. Tym razem wybór pada na szałwiowy...
Za Neumem zatrzymuję się na chwilę i kieruję obiektyw aparatu w stronę Malego Stonu i okolic: