napisał(a) bl » 08.07.2010 22:33
3 lipca
Pobudka o siódmej. Szybko pochłaniamy śniadanie, a potem jeszcze na chwilę wpadamy do Grazu na tradycyjne zakupy słodyczy oraz smakującego nam ciemnego pieczywa (ech, te buły chorwackie...
)
Wkrótce potem jesteśmy na autostradzie. Podobnie jak rok temu korzystamy z objazdu przez Mureck i Ptuj, i tylko raz w Ptuju udaje nam się skręcić w niewłaściwą ulicę.
W ubiegłym roku odcinek do przejścia granicznego przejechaliśmy w miarę płynnie; w tym roku, niestety, musimy odstać dobrze ponad godzinę w korku zaczynającym się już na wysokości Ptuja. Kolejny korek - już mniejszy na szczęście - czeka na nas przy wyjeździe z obwodnicy Zagrzebia. Jest już dobrze po czternastej, gdy mijamy bramki i możemy rozwinąć właściwą prędkość podróżną...
Po raz pierwszy jedziemy do końca autostrady. Potem do Ploče przebijamy się lokalnymi drogami, które miejscowo - pod powstającymi wiaduktami przyszłej autostrady - zwężają się do jednego pasa wykorzystywanego wahadłowo...
Docieramy do doliny Neretwy. Zbliża się wieczór, wciąż jednak jest na tyle wcześnie, by można było uwiecznić ową rzekę w promieniach zachodzącego słońca:
Szybko robi się ciemno. Na półwysep wjeżdżamy już po zmroku. Tuż za Stonem mijamy policję zaczajoną w krzakach z suszarką (i tak nie jechaliśmy zbyt szybko, nie przejmujemy się zatem zbytnio tym widokiem), a dalej - sześć czy siedem razy - płoszymy lisy (przynajmniej uznaliśmy, że to były lisy), próbujące przebiec przez drogę tuż przed maską naszego samochodu. Jest zbyt ciemno, by możliwe było podziwianie widoków; zmęczenie kilkugodzinną jazdą daje się zresztą coraz mocniej we znaki.
Tuż przed dziesiątą jesteśmy na miejscu. Dzięki pomocy jakiegoś dobrego tubylca odnajdujemy nasz apartament. Okazuje się, że położony jest tuż przy głównej ulicy; ajajaj, nie wygląda to zbyt dobrze, poza tym z balkonu jakoś nie widać morza...
Początkowe obawy na szczęście nie potwierdzają się - wewnątrz apartamentu jest cicho, zwłaszcza przy pracującym klimatyzatorze, a morze...