18 lipca
Niestety, pogoda nie pozwoliła.
Po krótkim rozważeniu wszelkich za i przeciw postanawiamy sobie odpuścić planowaną wyprawę tą trasą:
http://www.grossglockner.at/en/
Pogoda jakaś taka niewyraźna, co prawda nie pada, ale sprawia wrażenie, jakby w każdej chwili mogło zacząć, chmurzyska przewalają się nisko nad górami...
Nie, może następnym razem.
Spokojnie zatem pochłaniamy śniadanie, ładujemy się do samochodu, robimy pożegnalne zdjęcie:
i ruszamy w drogę.
Po przejechaniu kilkunastu kilometrów w stronę Wiednia zawracamy, bo przypominamy sobie o pozostawionych w hotelowej lodówce chorwackich serach. Nie zostawimy ich przecież...!
Po drodze mały przystanek dla uwiecznienia na zdjęciu jeziora Mondsee:
Zajęty robieniem owego zdjęcia nie zauważam, że z kieszeni wypadł mi portfel. Na szczęście jakiś dobry człowiek nie pozwala mi pozostawić moich skarbów na gościnnej austriackiej ziemi.
Dzień pełen niespodzianek.
A potem... Autostrada, Wiedeń, autostrada, Bratysława, autostrada, Żylina...
Nie, nie granica. Naszym celem jest Liptowski Mikulasz.
Na miejscu jesteśmy tuż po 18.
Czas na nieco spóźniony obiadek. Miała odmiana po specjałach kuchni śródziemnomorskiej:
Mniam!
Nocleg - a właściwie dwa noclegi - mamy tu:
http://www.ajda.sk/pl_index.html
Jutro - kąpielowe szaleństwa. Trochę martwi nas niekorzystna prognoza pogody...