Dzień pierwszy i drugi – 26/27 czerwca 2017 - kierunek Meteory
Wreszcie nadszedł czas wyjazdu, planowo o godz. 6 w poniedziałek wyruszamy w kierunku Barwinka i Słowacji. Żegna nas deszczyk. Uczestnicy – ja, mąż oraz młoda czyli 14-letnia (marudząca) córka.
Mąż obiecał, że tym razem będzie jechał grzecznie i żadnych wyzwisk pod adresem sąsiadów ze Słowacji nie będzie No i w sumie słowa dotrzymał, chociaż to jak przebiegła trasa w zupełności by go usprawiedliwiło. Masakra to mało powiedziane. Preszów koszmar, wypadek i korek, potem Hołek zwariował i wyprowadził nas po drugi ten sam korek. Chciał i trzeci raz spróbować, ale go spacyfikowałam i pojechaliśmy po mojemu. Potem znowu korek i zamknięta droga. Koszyce nie lepsze, też remonty na drodze i wariacje nawigacji. Na koniec tankowanie przed granicą węgierską i pani nie zakręciła nam korka od gazu, o czym przekonaliśmy się tankując w Serbii. Chyba nigdy podróż przez Słowację nie zajęła nam ponad 4 godziny. No i weź zarezerwuj nocleg jak nie wiadomo dokąd dasz radę dojechać. Przymusowo trasa wyglądała tak:
Postanowiliśmy minąć Budapeszt i zjechać z autostrady. Było krócej, a czasowo pewnie tak samo.
Na szczęście podczas tankowania w Serbii przemiły Pan przyniósł nam korek, ale i tak się martwiliśmy czy jakiś syf się dostał podczas jazdy. Na granicy węgiersko-serbskiej staliśmy z półgodziny. No, ale dotarliśmy „tylko” w okolice Niszu. Miałam nadzieję, że dojedziemy do Macedonii, ale około 20 zarządziłam postój i nocleg. Zjechaliśmy z autostrady i w pierwszym hostelu udało się przenocować za 30 E. Rano pobudka i wyjazd ok 6 rano. Droga strasznie się dłużyła przez resztę Serbii i Macedonię. Dopiero w Grecji jakoś szybciej kilometry uciekały.
Nocleg był zarezerwowany przez booking w Kastraki. Bardzo nam się podobał, wszystko zgodnie z opisem. Można śmiało polecić. Pokój czysty, średnia wielkość, ale na kilka nocy wystarczy. Widok na skały piękny, blisko do Meteorów no i basen. Cena przyzwoita więc mogę podać namiary.