napisał(a) Franz » 14.06.2012 13:29
Ranek wita nas paskudną pogodą. Nie damy się jednak tak łatwo zniechęcić. Skoro na dole mało co widać, to może uda się wyjechać ponad chmury? Ruszamy. Krętą drogą w strugach deszczu podjeżdżamy na Las Canadas. Na dwóch tysiącach metrów nad poziomem morza stop. Łańcuch przeciągnięty w poprzek drogi, tablica objaśniająca: z powodu opadów śniegu droga zamknięta. Śniegu? Faktycznie, tu i ówdzie leżą płaty świeżego opadu. Poza tym, widoczność analogiczna, jak na dole. Cóż, nie pozostaje nam nic innego, jak zawrócić. Zjeżdżamy i stopniowo zaczyna mi się jeżyć włos na głowie. Na szosie leżą kamienie, mniejsze, większe - trzeba lawirować między nimi. Tą drogą jechaliśmy dosłownie przed chwilą! Czyli musiały spaść teraz...
Nagle stop! Na środku niezbyt szerokiej szosy leży potężny głaz. No tak... Ciarki przechodzą po plecach. Kwadrans wcześniej go tu nie było...
Omijam go ostrożnie i zjeżdżamy dalej. Nic nie mówimy do siebie, ale każde myśli o tym samym - spadnie coś dokładnie w tej chwili?
Jeszcze sporo różnej wielkości kamieni spotykamy na drodze, ale nam w dach nic nie przygrzmoci. Oddychamy z ulgą po dotarciu na otwarte przestrzenie. To tę drogę należało zamknąć, a nie przejazd po płaskim Las Canadas.
Podjeżdżamy pod hotel, gdzie musimy pokonać ostatnią przeszkodę - rwące ulicą, sięgające kolan potoki wody. Lekko tylko przemoczeni dopadamy pokoju hotelowego. Suszymy się i spędzamy miło czas na rozrywkach, które nie wymagają opuszczenia bezpiecznego schronienia. Po południu deszcz ustaje i postanawiamy jednak wyściubić nos ponownie. Tym razem bardzo blisko - Barranco del Infierno, tuż ponad miejscowością Adeje.
Niestety, również jest zamknięty. Ścieżkę na stromym zboczu przegradza wysoka metalowa furta, na której ponadto wisi informacja, że dziennie tylko dwieście osób jest wpuszczanych. Zakładamy jednak, że w tym dniu - przy takiej pogodzie - nikt nie został wpuszczony. Trudno, dzisiaj niczego nie uda nam się zwiedzić. A że pora jest bardzo obiadowa, korzystamy z otwartej knajpy Otello, gdzie raczymy się pysznym kurczakiem w czosnku. Następnie wracamy do hotelu i tam już spędzamy resztę wieczoru.