Dzień 2 - 30.06.2014 - Palić - Ohrid ( Macedonia )
Czas kontynuować podróż na południe.
W drugim dniu podróży wstajemy prawie skoro świt, czyli około godz. 6:00. Za oknem budzi się piękny dzień, temp. o tej godzinie wynosi 23 st. C , zapowiada się upał. Około godz. 7:00 udaje nam się wyjechać z Palicia w stronę Macedonii.
Pierwsze co robimy, to tankujemy na stacji OMV i jedziemy coraz dalej na południe. Stolicę Serbii omijamy autostradą, którą jedzie się dobrze a ruch nie jest duży. Około godz. 10:00 czas na śniadanie. Zatrzymujemy się w w McDonald's w Velika Plana i o dziwo w porównaniu z poprzednim rokiem nie jest aż tak tłoczno, a zachodnioeuropejscy Turcy nie koczują dookoła restauracji.
Po sytym posiłku około godz. 11:00 ruszamy w dalszą drogę. Niestety im bliżej granicy z Macedonią , tym samochodów na drodze przybywa, a zamiast autostradą jedzie się mniejszymi lub większymi objazdami, co skutecznie obniża tempo jazdy.
Przed godz. 14:00 dojeżdżamy na przejście graniczne SRB - MKD. Całe szczęście pobyt na granicy nie trwał za długo i około godz. 14:15 byliśmy już na terenie Macedonii. Na obwodnicy Skopje decydujemy się zjechać na stację benzynową, żeby dotankować, zrobić drobne zakupy i rozprostować kości. Podejmujemy też decyzję, że dzisiaj już nie pojedziemy do Kanionu Matka ( tylko w drodze powrotnej go odwiedzimy ), ale za to pospacerujemy po Ochrydzie - oczywiście jak dotrzemy tam o rozsądnej godzinie i znajdziemy naszą kwaterę.
Ruszamy zatem dalej by około godz. 17:45 bez żadnych niemiłych niespodzianek dotrzeć pod Górną Bramę wjazdową na Stare Miasto Ochrydu. Parkujemy przed bramą, małżonka z dziećmi zostają, a ja idę szukać kwatery. Jeżeli chodzi o ulicę to problemów z tym nie było, ale już z samym numerem domu to i owszem. Całe szczęście na jednym z domów położonych w drugiej albo i w trzeciej linii zabudowy była zawieszona znajoma biało - czerwona flaga - czyżby to na nasze powitanie ... ... ? Nie nie, nic z tych rzeczy, ale to jest nasza kwatera na najbliższe dwie noce.
Szczęśliwy, że udało mi się znaleźć naszą noclegownię wracam po rodzinę. Zabieramy kilka lżejszych bagaży i ruszamy pod górę, a samochód na razie zostaje przed bramą. Z obciążeniem ( nawet lekkim ) to już nie jest taki bardzo przyjemny spacer ale po kilku minutach docieramy do miejsca gdzie od głównej ulicy odchodzi boczna dróżka do naszej kwatery - to było może z 20 m ale naprawdę stromego podejścia. Zadowoleni, że już jesteśmy na miejscu szukamy właścicielki u której e-mailowo rezerwowaliśmy nocleg.
Niestety nikogo nie ma. Pukamy i stukamy i nic. Jednak na piętrze słychać jakieś głosy - o jednak ktoś nas zauważył i wyszedł do nas. Jak się w końcu okazuje Pani, która wynajęła nam pokój wyjechała do swojej mamy i przez kilka dni jej nie będzie, a jej ciocia, która zresztą wynajmuje na swoje konto pozostałą część domu o niczym nie wie ... .... Ups to się nieźle zaczyna ... ... Ale chwila moment; skąd ta Polska flaga powiewa na ich tarasie ... I tu spotyka nas niespodzianka, a mianowicie Pani, która o nas nic nie wiedziała ma znajomych w Polsce i to w Poznaniu , a do tego bywała w stolicy Wielkopolski u swoich polskich przyjaciół - co za zbieg okoliczności, jaki ten świat jest mały. A żeby jeszcze było ciekawiej to całkiem całkiem mówi po polsku ... .
Ostatecznie zadzwoniła do swojej krewnej u której wynajęliśmy pokój i cała sprawa się wyjaśniła. Zresztą okazało się, że właścicielka wysłała nam e-maila z informacją o swojej nieobecności - tylko, że my będąc już w drodze poczty nie sprawdzaliśmy. Całe szczęście wszystko się wyjaśniło i dobrze skończyło, a my mogliśmy ruszyć na pierwszy rekonesans po Ochrydzie.
A oto kilka zdjęć z naszego pierwszego spaceru po Ochrydzie.
Oczywiście nie zapomniałem o naszym platynowym Roomaku i po spacerze poszedłem zabrać go pod naszą kwaterę. Nie było to zadanie z tych łatwych. Co prawda do wyboru były aż dwie drogi podjazdowe ( ostatnie 20 m ) z tym, że ta pierwsza była mega stroma a do tego były na niej ślady oleju - chyba ktoś miskę tutaj już zostawił, trzeba więc skorzystać z podjazdu numer 2 - ale do niego to akurat trzeba zawrócić co na ulicy o szerokości 2 m łatwe nie jest. Nawrotka nawrotką, trzeba jeszcze się rozpędzić żeby w połowie się nie zatrzymać no i ominąć kilka korzeni drzew, które akurat tutaj muszą wystawać z gruntu. Ale sukces został osiągnięty - auto pod kwaterę dotarło w całości.
Teraz to już można spokojnie zjeść kolację na tarasie z widokiem na Ochryd i pogrążyć się w błogim śnie.
Jeszcze kilka zdjęć z Ochrydu.
A wracając do tematu, że świat jest mały, to będąc na wakacjach w Czarnogórze w 2012 roku postanowiliśmy zafundować sobie rejs po Jeziorze Szkoderskim. W tym celu pojechaliśmy do Virpazaru skąd wyruszają statki w takie rejsy. Jak się okazało właściciel jednego z nich był na tym samym meczu co my podczas EURO2012 - czyli na Włochy - Irlandia w Poznaniu.
Jednak ten świat jest mały ... ale za to jaki piękny ... szczególnie na wakacjach ... najlepiej w Grecji ...
No to jeszcze kilka miejsc z Ochrydu uwiecznionych na zdjęciach w trakcie pierwszego spaceru.
CDN...