Cóż...ze względu na tak długą przerwę wypada mi tylko poprosić wszystkich czytelników postu o wybaczenie...mając nadzieję, że wpadniecie tu jednak czasem...zatem-
WITAJCIE!
Zapraszam na wycieczkę do Dubrovnika!
Rankiem, z pewną nostalgią, opuszczamy Peljesač, nie podejrzewając, że będzie się ona nasilać...
Jeszcze tylko przejazd przez wąwóz...
jeszcze tylko jeden już śmielszy rzut okiem (ćwiczenie czyni mistrza
) na rozciągające się po prawej urwiska...
jeszcze tylko szybkie sprawunki w postaci aromatycznej oliwy...
i żegnaj, Półwyspie...
tutaj, to zupełnie inna część Chorwacji. Czy piękniejsza? Nie wiem, na pewno inna. Niektórzy powiadają, że dzika, że nudna, bo miasteczka nie mają turystycznego błysku, zadęcia. Może i nie mają, może to i pustkowie, ale nam się podobało. Jak powiedział F.Herbert "blichtr płynie z miasta, a mądrość z pustyni"
Zmierzamy do Dubrovnika, termometr wskazuje...hmmmm...no, będzie się działo
to co wystaje z morza tez jakieś inne
...
Po przyjeździe do Dubrovnika szukamy opisanego na forum podziemnego parkingu, z którego nie jest zbyt daleko do starówki i można zaparkować bez problemu. Tak tez było. Znajdujemy miejsce, wysiadamy. Uderza nad fala gorącego powietrza. Ło matko! Jak tu zwiedzać ????? To pytanie, oczywiście, rzuca w ten ukrop żeńska część załogi. Bez odpowiedzi. Nie licząc szelmowskiego uśmiechu naszego faceta
jemu nigdy nie jest zbyt gorąco
Zbliżamy się do bramy strzegącej wejścia na starówkę.
Dzikie tłumy. Kipisz. Ale...widzimy światełko w tunelu : jest fontanna! Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że kryje się w tym niezwykła mądrość architektów tego miasta, dzięki której zwiedzanie w taki upał staje się możliwe
(bo fontanty i nazwijmy to "źródełka" w Dubrovniku są co kawałek! częściej niż w Rzymie! ) Moczymy w zimniutkiej wodzie nasze apaszki i oddalamy się od murów na wzgórze.
Jak tu ładnie i cicho:
I jest fontanna, ale...tym razem to taki miejski basenik dla psów, które wyprowadzają swych właścicieli na spacer