Witam wszystkich nowo przybyłych, zabieram Was w podróż
Kierunek- Trpanj!Ponieważ był to wtorek, droga do autostrady, jak i sama autostrada nie były zakorkowane. Miejscami wręcz…pustki. Takiej Chorwacji jeszcze nie widzieliśmy
Ciemne chmury dnia wczorajszego:
na szczęście zatrzymał Welebit:
Do końca nie byliśmy zdecydowani, jak dostać się na Peljesac. Uznaliśmy, że zdecyduje o tym godzina przybycia do Ploče, skąd wyrusza prom do naszego Trpanja. Po przebyciu całej dostępnej A1 wjechaliśmy na piękną, krętą drogę, przy której autochtoni ustawiają stragany z nieprzebranym mnóstwem swoich płodów rolnych. Nie sposób było nie skorzystać, ślinianki pracowały
Ceny nie były rewelacyjne, ale to przecież nie Konzum, a ludzie w małych wioseczkach, z których wszędzie daleko też muszą mieć coś z turystów.
Po zakupie najmniejszego tam abruza (który ledwo wlazł nam do lodówki w apartmanie
) i suszonych smokw, pięknie zapakowanych, że żal było otwierać, pognaliśmy naprzód.
W pobliżu Ploče okazało się, że zabrakło nam jakichś 15 minut…Decyzja prosta, nie czekamy na kolejny prom, jedziemy przez BiH. I dobrze! Bo wkrótce zobaczyliśmy niesamowitą Dolinę Neretwy. Nie spodziewałam się, że rzeka może być tak turkusowa. W połączeniu z soczystą zielenią pól- rewelka po prostu! Program Makłowicza tego nie oddawał, nasze zdjęcia też…
Bo to chyba, proszę Państwa trzeba zobaczyć w realu
i tyle!
Obawialiśmy się trochę tej granicy, ale jak donosili Cromaniacy (za wszystkie info bardzo dziękuję raz jeszcze), przeważnie korków nie było. Wjazd do BiH- formalność. Wyjazd- również, choć celnicy przetrzymali jadące przed nami auto na niemieckich blachach. Za pierwszym razem zdziwko, później okazało się, że to chyba reguła
Wjazd na Peljesac ( zdjęcie z późniejszego wjazdu)
Zachwyt nad murami obronnymi w Stonie (kurczę, aż żal co nie co ściskał, że zabrakło czasu na zwiedzanie- może innym razem)
... przejazd suuuper krętymi -jak dla mnie-drogami nad przepaściami (mój małżonek dowcipkował, że na barierki to tu żałują), moje pokrzykiwania (że więcej tędy nie jadę, mam głęboko zaplanowane wycieczki w tym kierunku- a wracam promem) i jest! Trpanj! Radość jeszcze nie jest pełna, bo musimy znaleźć miejsce na niewielkim parkingu nieopodal (100m)naszego apartmana. Zachciało się nam klimatu kamiennych , wąskich uliczek, no to teraz mamy! Na szczęście miejsce na nas czekało, zjawia się po nas, po uprzednim telefonie, właścicielka kamieniczki pani Ana (słowo daję, znów przypadek, a na tym jeszcze nie koniec )i idziemy na rozeznanie terenu.
ukwiecone wejście do naszego mieszkanka:
widok uliczki z drugiej strony:
Po drodze p.Ana opowiada o tym,że w tym roku jakoś mniej turystów w Trpaniu, a kredyty trzeba płacić, ale z tego tytułu proponuje nam większy apartament , który i tak jest w tym terminie pusty. I uwaga: nie ma w tym żadnej pułapki, cena ta sama, bo przecież, uzasadnia gospodyni obiektu, tak i tak zużyjemy tyle samo wody, prądu, etc. Super! Lubią nas ci Chorwaci chyba czy jak? Tak więc zamiast do Ap. 2+1 wchodzimy do Ap. 5 (dwie sypialnie + pokój dzienny z aneksem i..dwie łazienki
Radocha dla niewiast, młoda od razu anektuje swoją łazienkę, rzucając dygresję „ ta należy tylko do mnie”. O, przyjdzie czas jeszcze Ci to przypomnieć, córko wyrodna, przyjdzie!
Wnętrze przyjemne, z klimatem (i z klimą- rzecz jasna), teraz tylko transport walizek, oddech na tarasie
(pomarańcze tuż pod nosem)
szybka kąpiel i Jadranie nadchodzę!