Do Medjugorje docieramy już w późnych godzinach popołudniowych, jest sporo po piątej, a może i prawie szósta. Auto zostawiamy na wielkim, zatłoczonym parkingu za kościołem:
I już wiem, że coś tu jest nie tak... Spodziewałam się duchowego miejsca kultu; jakiegoś kamiennego, kameralnego, białego kościółka w górskiej scenerii, unoszącej się wokół atmosfery sacrum. Zamiast tego znajduję nowo wybudowany kościół i ulice pełne sklepów z różnego rodzaju dewocjonaliami. Atmosfery skupienia i modlitwy brak. Zamiast tego komercja i konsumpcjonizm posunięty do granic przyzwoitości, a nawet te granice przekraczający.
No niestety, muszę powiedzieć, że jestem bardzo rozczarowana.
Teraz już wiem, że Medjugorje się nie "zwiedza"; że trzeba tam zostać na noc, pójść na wieczorne nabożeństwo, żeby poczuć "ducha" tego miejsca. Ale będąc tam, nie jestem tego świadoma i czuję tylko niesmak spowodowany faktem, że ludzie potrafią "robić kasę" absolutnie na wszystkim. No bo jak można sprzedawać np. zapalniczki z wizerunkiem Matki Boskiej
:!: Nie jestem bardzo gorliwą katoliczką, a mimo to, dotyka mnie ten widok.
Jedyną "jasną" stroną Medjugorje, jaką widzę, jest siedziba organizacji "Mary's Meals", która dożywia głodujące dzieci, dostarczając im posiłki do szkół w Afryce, Azji, Ameryce Łacińskiej. Może funkcjonować właśnie dzięki tym tłumom ludzi, którzy chcą w świętym miejscu zrobić dla innych ludzi coś dobrego:
Wiem, że napisałam dosyć "ostro" i jednostronnie o tym miejscu, ale takie były moje wrażenia. Niestety nie wystarczyło nam czasu, żeby wejść na Górę Objawień. Na pewno będę chciała jeszcze kiedyś tu przyjechać (nie w najbliższym czasie) i przebyć wędrówkę na szczyt, żeby mieć "pełne prawo" wypowiadać się na temat Medjugorje. Chociaż być może to prawo zyskałabym dopiero po kilkudniowym "chłonięciu" atmosfery tego miejsca? Tylko, póki co, szczerze mówiąc, nie mam ochoty na podejmowanie takich prób...
Podsumowując dzisiejszy, bogaty we wrażenia, dzień, na największe zachwyty zasługuje oczywiście Mostar
Modro i Crveno Jezero urzekają surowym pięknem, ale są dosyć niedostępne (do Crvenego Jezera nie ma zupełnie dojścia, co jest zresztą naturalne). Medjugorje to rozczarowanie...
Na camping w Żivogoscie docieramy koło 21.30. Jesteśmy zmęczeni, ale szczęśliwi, że zobaczyliśmy tak dużo. Znajomi czekają na nas w campingowym barze. Dzień kończymy przy pysznym piwku
Należało się nam!