Koło jedenastej zwijamy się z campingu. Trochę nam smutno, bo przyjemnie się tu mieszkało. Ale przed nami jeszcze wiele nowych atrakcji
Dojeżdżamy do Ploce, żeby przeprawić się promem na Peljesac. Kolejka już niestety dosyć spora, nie wiadomo, czy załapiemy się w tym "rzucie".
Samo Ploce to nieciekawe miasto przemysłowe, z tego co wiemy, to nie ma tu niczego godnego uwagi. Pozostaje zrobić zakupy w sklepie spożywczym i czekać na przeprawę.
Po około 20 minutach oczekiwania widzimy nadpływający prom. Nie jest zbyt duży niestety, biorąc pod uwagę liczbę oczekujących aut.
Samochody zaczynają wjeżdżać. My stoimy zaraz za bramką. Obsługa powiedziała, że wjedziemy wtedy, jak będą miejsca. Na szczęście udaje się nam! Machają na nas, żebyśmy podjechali. Mąż wjeżdża tyłem, ja wchodzę. Idziemy na górny pokład, żeby podziwiać widoki.
Już drugi raz płyniemy promem na tej trasie (ostatnio dwa lata temu). I jest to chyba niestety ten sam, zdezelowany egzemplarz. Cały trzeszczy, rzęzi, wydaje przeraźliwe dźwięki. Do tego te fale! Cały czas wieje bora, już trochę słabsza, ale jednak! Wybraliśmy sobie niezły termin na przeprawę. Płyniemy około godziny. Po jakimś czasie podróż robi się już bardzo nużąca. Ale widać już cel podróży:
Dobijamy do wybrzeży Peljesca, do miejscowości Trpanj. Tu dwa lata temu zepsuł się nam samochód. Żartujemy, że jak On to miejsce pozna, to znowu będzie chciał tu zostać
(W końcu auta mają duszę, a więc i pragnienia
). Na szczęście nasze autko ma krótką pamięć albo chce dalej z nami zwiedzać. Przejeżdżamy przez Trpanj i kierujemy się na zachód w stronę Divnej, czyli Cudownej (plaży i zatoki). Była ona celem naszej podróży już dwa lata temu. Mamy wyjątkowy sentyment do tego miejsca, dlatego tu wracamy
Drogi Peljesaca sa wąskie i kręte. Dookoła bardzo zielono.
Winnice na górskich zboczach:
Mijamy miejsce, gdzie kiedyś zaopatrywaliśmy się w vino domaci. Przyjedziemy tu, jak się rozbijemy
Droga robi się coraz bardziej kręta i serpentynami schodzi w dół ku zatoczce. Wyłania się niezapomniany widok na plażę Divna:
Jesteśmy zakochani w tym miejscu. Wjeżdżamy na camping. Niestety jest bardzo ciasno. Nie wiem, czy uda się nam zmieścić dwa namioty i dwa auta. Widzę miejsce, ale musimy poczekać na właściciela, żeby upewnić się, czy nie zostało wcześniej zarezerwowane.
Camping to słaba strona tego miejsca. Toalety nie zmieniły się niestety przez te dwa lata. Nadal są nie najpiękniejsze i nie najczystsze, a prysznic można brać rano w godzinach od 7 do 10 i po południu od 17 do 19. Ale dla tej plaży warto troszkę przymknąć oko na warunki sanitarne.
Korzystając z tego, że i tak musimy poczekać na gospodarza, idziemy przywitać się z tutejszym morzem. Plaża jest cudowna, jak ze snów:
Po kąpieli, idziemy do beach-baru na piwko, gdzie spotykamy gospodarza. Jest miejsce, możemy się rozbijać. Hurra
:!: Zostaniemy tu na trzy noce. Ten czas poświęcimy głównie na błogie lenistwo w tak pięknym miejscu. Ale nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy się trochę nie poszwendali po okolicy
Wycieczka do Korculi oczywiście też jest w planach. Ale póki co, oddajemy się wodnym szaleństwom