Tak więc nastał ten dzień, w którym chcieliśmy zdobyć szczyt Sv.Nikola. Bez żadnego odpowiedniego sprzętu do wędrówek po górach, ubrani luzacko, wtedy nie wiedzieliśmy, że od strony znanej Wam miejscowości Sveta Nedjelja wejście jest bardzo trudne, obraliśmy wyznaczony cel. Na początku troszeczkę pobłądziliśmy, w tumanie kurzu jaki nas nastał, nie zauważyliśmy ważnego znaku, czyli kierunku wejścia na szczyt. Ale my głupki jechaliśmy tym szutrem i jechaliśmy i aż dojechaliśmy do nowej drogi prowadzącej do miasta Hvar. Coś nie tak przecież czytaliśmy na stronie, że wejście jest gdzieś na samym początku, tak więc jak koń nazad i ruszyliśmy naszym opelkiem z powrotem. Podróż samym szutrem dość ekstremalna, ale warto było dla samych widoków, a, że samochód wyglądał jak wyglądał jakbyśmy jeździli na jakiś wyścigach ale co tam warto było. Po drodze mijaliśmy piękne zatoki ale cel był jedyny szczyt.
Kilka fotek z szutru
W końcu docieramy ponownie do miejscowości i parkujemy blisko znaku, którego wcześniej nie zobaczyliśmy.
Ruszamy przez piękne wąskie uliczki kierując się według szlaku oznaczonego czerwoną kropką. Po drodze mijamy starsze osoby i pytamy się czy dobrze idziemy, oni na to tak, ale stwierdzili, że z tak małymi dziećmi nie damy rady, jak później się okazało mieli rację. No to ruszamy na początek lajcik, droga szeroka, betonowa, ale dobre się szybko skończyło, owa droga coraz bardziej się kurczyła, była coraz węższa, aż szliśmy gęsiego jeden za drugim, kamieni coraz więcej a dzieciaki twarde, ok idziemy dalej.
Kilka fotek z miasta i nie tylko
wyznacznik trasy
Nasza droga zakończyła u podnóża jaskini. Zostaliśmy pokonani. A brakowało tak niewiele- jakieś 50 minut drogi według drogowskazu.
Po szybkiej konsultacji z żoną zarządziliśmy powrót, ciężkie warunki, słońce i kończąca się woda, która była wyznacznikiem. W tym roku ruszamy jeszcze raz ale z odpowiednim ekwipunkiem.
Mimo trudu jaki pokonaliśmy docierając tam i z powrotem czyli jaskinia dzień uznaliśmy za superowy i pełen wrażeń, a na koniec podróży wycieńczeni musieliśmy posilić się winogronami z tamtejszej uprawy.