To moja pierwsza i pewnie nie ostatnia relacja z wyprawy do Chorwacji. Prawie tydzień minął od powrotu - trzeba więc pisać... Zaczynam
Wyruszamy z Poznania 25.08. dokładnie o godzinie 11.25. Cel: Wyspa Cres - camp Slatina. Do Chorwacji jedziemy po raz pierwszy i jest to nasza pierwsza tak daleka podróż zagraniczna własnym samochodem. A co do samochodu to trzeba dodać, że jedziemy czerwonym siedmioletnim Seicento 900 Jedziemy w dwóję z żoną - więc z miejscem nie ma większego problemu.
Wyruszamy w Poznania, dalej przez Wrocław... i tu stop. Prawie dwie godziny stoimy w korku przed miastem, później jeszcze jakieś pół godziny w centrum... Horror... W końcu wyjeżdżamy i jedziemy do Kłodzka - granicę przekraczamy w Boboszowie. Tam - już po czeskiej - stronie kupujemy winietkę na dwa miesiące (300 koron) i ruszamy dalej.
Dzięki viamichelin i - przede wszystkim - mojemu pilotowi bez najmniejszego problemu dojeżdżamy do ekspresówki i dalej Mohelnice, Olomouc, Brno i wreszcie Mikulov. Tam postanawiamy zatankować
paliwa, żeby bez problemów przejechać przez Austrię. Na stacji Shella prawdziwy młyn - dziesiątki samochodów, autobusów, setki ludzi! Tankuje bolid, idę zapłacić kartą i... tu pierwsza mała przygoda. Ku przestrodze - więc opiszę...
Facet z obsługi pokazuje mi na monitorze mój dystrybutor i moją cenę, pyta czy to moje - kiwam głową, daję kartę, on daje mi świstek do podpisu. Rzuciłem okiem i odpisałem i odchodzę. W samochodzie spoglądam na rachunek i widzę, że oprócz mojego paliwa jest tam jeszcze diesel za jakieś 1200 koron!!! Szok! "Pewnie zapłaciłeś za jakiś autobus" - pocieszyła mnie żona....
W każdym razie wróciliśmy na stację - pokazałem paragon facetowi, u którego płaciłem... Trochę się zdziwił (nawet mój bolid nie jeździ jednocześnie na benzynę i diesla) Jest miły i sympatyczny, ale nie bardzo wie co zrobić... Ale na hasło "możemy prosić szefa" - zapytał krótko - euro, czy korony? Po czym wypłacił mi "za diesla" gotówkę... Dziwna sprawa... Dobrze, że skończyło się tak jak się skończyło.
Szybko opuszczamy Czechy i Austria - tam zaraz za granicą kupujemy winietkę i w drogę na Wiedeń. We Wiedniu - łatwo i prosto kierujemy się na Graz, za Wiedniem - cztery godziny snu. Potem tylko autostrada, autostrada i autostrada. Około 10.00 jesteśmy w Chorwacji!!!
Wzdłuż wybrzeża jedziemy do Brestowy na prom - trochę jesteśmy przerażeni ilością ludzi we wszystkich mijanych miejscowościach....
Wreszcie dojeżdżamy do promu - tam czeka na nas również studencki serwis myjący szyby Po głośnych okrzykach POLSKA, POLSKA i PAPA Wojtyla - sympatyczni młodzi ludzie szorują nam szybę
Na prom załapaliśmy się od razu (cena 140 kun)....
...i po 20 minutach jesteśmy na Cresie. Potem jeszcze dobra godzina jazdy po dość wąskich drogach. Wreszcie około południa jesteśmy u celu - camp Slatina!!! Szybko rozkładamy namiot idziemy coś zjeść i obowiązkowo wykąpać się po raz pierwszy w życiu w ciepłym morzu
Więcej o campie i o kolejnej przygodzie w następnym odcinku.
Pozdrawiam