7 dzień (7.09.2008r.)
Dzień wita nas znów pięknym słońcem i wysoką temperatura
Tym razem na śniadanie jeden z naszych ulubionych przysmaków burek.
Cel naszej dzisiejszej wyprawy to Vidova Gora i Bol.
Droga prowadzi w głębi lądu i jest bardzo dobra..wygląda jakby była nowa ...
Mijamy miasteczka, widoki bardzo miłe dla oka, choć i ta część wyspy ma zupełnie inny klimat..same krzaki, gdzie nie gdzie gaje oliwne..przyjemnie się jedzie..
Jedziemy z ciekawości zobaczyć lotnisko, stoją dwie awionetki i nic więcej..
Jedziemy dalej..za miejscowością Nerezisce jest znak informujący o Vidovej Górze (788m npm) - najwyższy szczyt wysp adriatyckich.
Myślałam, że droga będzie żwirowa lub coś takiego..okazuje się bardzo dobrej jakości ,asfaltowa. Prowadzi przez lasek..
Niby jest na jeden samochód, ale drugi bez problemu się przeciśnie
Przyjemnie się jedzie..parkujemy na małym parkingu na górze, widoki niesamowite..
Widać Hvar, choć zamglony, w dali Peljesac, w dole Bol ze Zlatni rat, ..
Kilka lat temu będąc w Tucepi, skorzystaliśmy z fish pikniku właśnie na Bol i Jelse..
Pamiętam, że wtedy jakoś Bol nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia..Z góry za to wygląda naprawdę fajnie..
Robimy parę fotek..zagaduje nas starszy Francuz, zaczyna opowiadać jak to pól roku spędza we Francji,a pól roku żagluje w Chorwacji..to jest życie..eh..
Chwilkę z nim rozmawiamy i zmykamy do auta.
Damy ponowną szansę miasteczku Bol, może tym razem nas oczaruje ..
Dojazd do miasteczka jest bardzo malowniczy, zakrętasy, na dole przepaście..przyznam szczerze, że robi duże wrażenie..w oddali widać Hvar, za niego wyłania się Peljesac..widok jeden z piękniejszych jakie widziałam w Chorwacji..
Chyba z tego podniecenia nie zrobiłam żadnej fotki..no cóż..Dojeżdżamy do Bol...upał niesamowity, dziś ponoć temp przekroczyła 35st C. Snujemy się po miasteczku...
Jednak ponownie nie robi na nas wrażenia..miasteczko jak miasteczko, do Zlatni Rat docieram już ledwo..po drodze zatrzymujemy się na mrożona kawę.
Ogólnie wszystko to dla mnie przereklamowane, ceny wyższe niż w innych mieścinach..
W miasteczku bardzo dużo ludzi, także niesamowita ilość Polaków..Jeszcze snujemy się po plaży..robimy fotki i wracamy..Bol jak Bol zły nie jest, ale też nie zachwyca..
Jedziemy w stronę Murvicy, na początku droga jest ok, później zmienia się w żwirową..
Mąż postanawia, że jedziemy dalej..auta ledwo mogą się wyminąć, na dole przepaście, ale i widoki piękne..
Zatrzymujemy się na parkingu..idziemy połazić..na górze robimy parę fotek..wszystko wygląda na opuszczone, w dole dużo nowych apartamentów z własnymi zjazdami na posesje..
W oddali widać śliczne nieduże zatoczki z plażami..jest tu naprawdę dziko, jak ktoś szuka ciszy i spokoju to dobre miejsce...
Upajamy się jeszcze widokami i wracamy do Supetaru...za Bolem mąż nagle hamuje..okazuje się, że przed kołami naszego auta śmiga sobie niemalutki wąż..z naprzeciwka także auto się zatrzymało, ludzie na skuterze robią zdjęcia wężowi, my też nie będziemy gorsi..wyciągam aparat i pstrykam fotę..wszyscy robią zdjęcia.. wąż narobił sensację na drodze
po czym wąż spokojnie przeszedł..zakorkował na chwilę drogę nic sobie z tego nie robiąc
Jedziemy do Supetaru, zbliża się wieczór...mijamy gaje oliwne..unosi sie duszny zapach sosen, cytrusów..Brac jest piękna...przepiękna..czuję, ze oprócz płw.Peljesac to drugie najpiękniejsze miejsce w Cro..przynajmniej dla mnie.
Kolacja jak zwykle w Rivie tym razem kalmary prażone i na żaru..pychotka....
To zakończyliśmy zwiedzanie wyspy..został jeszcze Sumartin i Povilja, ale to jak będziemy jechać na prom, już za 3dni..teraz 2dni leżakowania na plaży i nic nie robienia..to też może być przyjemnie..: )