Siedzimy na tarasie i czekamy na Katerinę...
Miała przyjść w pięć minut , a minęło dwadzieścia pięć...
Zatem obchodzę ogród i dom - czas nie gra na ich korzyść ...
Nie ma tropikalnego ogrodu , natomiast panuje w nim bałagan, jak po tropikalnym huraganie

Wszędzie pełno liści - pamiętających zapewne drugą dekadę tego stulecia

Za domem upchanych jest sporo zdezelowanych gratów - które otaczają wymurowane na trzy rzędy cegieł - zdezelowane palenisko - ono też zasypane suchymi liśćmi

Kobita pobiła już dwa rekordy

Wszystkie okna są zasłonięte szczelnie okiennicami - więc nie wiemy, co zastaniemy w środku...
Przychodzi Katerina , która jak się okazuje - opiekuje się tym domem i kilkoma innymi, w Sutivanie - stąd opóźnienie , którym wcale się nie przejęła...
Z uśmiechem na twarzy - i jakby zadowoleniem, z siebie oznajmia , że pokaże nam apartament .
Spina mnie niepokój - być może, zbliża się dla mnie Sądostateczny...

W środku nie ma szału , ale tego się spodziewałem - to akurat jest zgodne ze zdjęciami, z oferty i jest czysto ... uff....
Odetchnąłem glęboko z ulgą - trochę świstnęło , co nie uszło uwadze Kateriny - z tym, że to - akurat odebrała opacznie...
I dobrze !
- Wszystko OK?
- Nie, nie jest okej - i choćby Pani wysprzątała ogród i wymurowała grilla - wciąż nie będzie okej...
Wybrałem Villę Palma, dla ogrodu - w którym palmy "cierpią",w ścisku - a ogród jest wykarczowany, jak pod dewelopera...
Informuję , że nie zapłacimy 130 euro za dobę - poczekamy z płatnością, na właścicielkę.
Kati skinęła głową, położyła klucze na stole i pożegnała nas uśmiechem napółgwizdka...
Przenajsłodsza się nie odzywa - szwagier z żoną , też milczą...
Zaliczka poszła 30% , więc coś tu możemy pomieszkać...
Kark mnie trochę trzyma (może , to przez podróż

Przenajsłodsza wygląda "słodko " - tzn : czółko i lico gładkie - brwi na swoim miejscu -oczy łagodne - widocznie nie dostrzegły wybraków w ogrodzie....

....mam z górki....
...chyba....
...a może, to otępinie po podróżne - wychodzi na to , że są dobre strony jazdy na raz..

Namawiam wszystkich na piwo , nad "naszym" brzegiem morza - to podwójne odwrócenie uwagi i retusz na ewentualne liche pierwsze wrażenie...
.... zbliżam się do poziomu mistrza , w te klocki...

Ekipa jest wyluzowana , cieszą się widokiem i tym milionem sekund przed nimi ...
Mnie akurat piwo nie spłukało rozczarowania -a może bardziej chodzi o to , że jak dla mnie - jedynie.....
....najbardziej oczekiwane są przemilczenia mojej żony...

Wciąż trzyma mnie w... w... wnerw...
Idę go rozchodzić...
Tu powinna być plaża Likva ,ale nie zasłużyła na fotkę

Dramat...
Idę dalej...
Tu powinna być plaża nudystów - całkiem ciekawa

Ścieżka jest przy samej plaży, więc to żadne podglądactwo.
Dalej jest coraz lepiej - idę w przyjemnym cieniu piniowego lasu ,dźwigając na barkach ciężar obezwładniających aromatów


Tego już nie dźwignąłem - muszę przysiąść

Cudo z każdej strony...

Dalej wciąż pięknie i bardziej bezludnie...

Tu powinienem już zawrócić, ale smagają , nie tylko wiatr i marzenia , ale także pokusy...

Nie samym lunchem człowiek żyje...

Chyba zerknę na Soltę...