Pobudkaaaaaa!!!!!!
tak czasem bywało....ale najczęściej byłyśmy tak wykończone ,że nic nie było w stanie nas obudzić
Kolejny dzień pod znakiem" plażowanie".....chyba to był 20 sierpień
.....
plażowanie ......ale z niewielką dozą adrenalinki
.....czyli
LECIMY
Marta ....jak to w poprzednim opisie zaznaczyłam funkcjonuje na zasadzie "mam wiewióry w gaciach"
czyli o typowym, spokojnym ,plażowym dniu mogłam pomażyć
.......
fakt dopiero w domu wpadłam na to ,że jest juz na tyle duża ,że mogłam jej dać np.50 kuna w łapkę i niech leci np.na trampoliny ....a ja na plażę......ale chyba zbyt wielka "matka -kwoka "ze mnie
i za bardzo się o nią martwię ,żeby to wypaliło
i tym sposobem chodziłyśmy wszędzie razem
ale wracając do tematu....o spokojnym plażowaniu.... itd....więc przyszedł czas na ....
więc dotargałyśmy się na plaże z akcesoriami plażowymi....gdyż...przecież nie będziemy łazić znów do kwatery po klamoty
....panowie od spadochronu dopiero się rozkładali......więc miałyśmy czas aby się zastanowić...."
lecimy na 250 m....czy na 350m?".....głupie pytanie
....jasne ,że na
350 .......cena....hm....teraz nie do końca pamiętam ....ale jakieś 300-350 kuna(chyba).......zapłacone.....klamoty zostawione na brzegu....iiiiiiii
na pokład
i właśnie
nie chcę nikogo obdzierać ze złudzeń
ale najbardziej ekstremalne w tym locie to było ......dojście
na boso do motorówki po kamyszkach
......może my za mało strachliwe jesteśmy ,czy coś ...
ale pisków nie było
bardzo nam się podobał sam moment wypłynięcia i powrotu.....bo,"Pan Kapitan" lubił szybkość.....my teeeż....aż mi loki podskakiwały
później stop.....przygotowanie spadochronu
córciowa przestroga .."
tylko mama pamiętaj....nie rób siary"
i nasz uśmiechnięty przyjaciel gotowy do lotu
no i niestety zdjęć więcej nie mam z tego wydarzenia ,bo na góre aparatu nie brałam (nawet nie wiem ,czy wolno).....bo znając moje szczęście bym zgubiła.....a panom nie chciałam gitary zawracać....bo lepiej ,żeby zajęli się obsługą motorówki i spadochronu
jak było....hm....
no więc obie nie mamy lęku wysokości ...a było WYSOKO....to tak....ale ponieważ powietrze było spokojne ,więc lot też
.....widoki-EXTRA.....znów inny punkt widzenia
......extremalnych przeżyć -BRAK
.....po prostu wisiałyśmy sobie na podwójnej uprzęży.....ale jedna rzecz mnie "uderzyła"........
CISZA.....niesamowity spokój......żadnych krzyków....harmidru ......po prostu NIC.....to było przyjemne.....mogłyśmy z Martą szeptem rozmawiać.....niesamowite
..to może być powód ,dla którego warto latać
no ,ale nasze kilka minut minęło.....zostałyśmy bezproblemowo ściągniete na motorówkę i powrót.....znów auuu....auuu ...tup...tup po kamyszkach i na plażę....a później po drodze na wczesny obiadek......
dla nie wtajemnieczonych po "nadmorski deptaku" w Makarskiej śmiga kolejka,z której czasem,przy większym bólu kończyn -korzystałyśmy......znów nie jestem na 100% pewna ,ale koszt przejazdu chyba 30 kuna w dwie strony,15 w jedną......
zatrzymuje się na zasadzie "na stopa"na kiwnięcie.........tak samo tez jeśli chcemy wysiąść ....maccccccchaaamy....choc niektórzy wysiadają w biegu....bo szybkośc kolejki jest niewielka
oczywiście moje wyskakiwanie nie mogło byc tak normalne jak wszystkich
....bo oczywiście tez mi się zachciało
...jak ta sarenka
....niestety "sarence "torebka się zahaczyła i przez chwilę musiała biec jak "ochrona" przy wozie prezydenckim
......oj było wesoło
Marta do dzis mi to "wypomina"
Więc pisząc o ekstremalnych przeżyciach tego dnia bardziej mogłabym wskazac na historię z kolejką
Zdjęcia plażowe w tym miejscu odpuszczę,bo jeszcze będzie okazja
....a teraz kilka fotek chorwackiej flory uchwyconej w drodze do Konzuma
fajnie jest ogladać te owoce na drzewie a nie na półce sklepowej w przydomowym markecie
wieczorkiem jak zwykle kolacyjka
i tradycyjnie ulubione zajęcie dzieciątka
pa ....do następnego......