Przejście do Campamento Italiano
Daniel mnie budzi o 7:15. Na dworze ledwo szaro, ale dobra wiadomość jest taka, że nie pada. Zwijamy manele, schodzimy do budynku schroniska, by zjeść śniadanie. Zwykle nie jadam tak wcześnie, ale cóż - trzeba się dostosować do ogółu. Wewnątrz rejwach niewiele mniejszy od wczorajszego; niektórzy właśnie wyruszają, inni konsumują, ktoś się pakuje, spada jakaś menażka. Staramy się zanadto nie marudzić, ale i tak trochę nam czasu schodzi i w efekcie wyruszamy w trasę ok. 8:30.
Do Campamento Italiano mamy stąd dwie godziny marszu. Wiemy, że obozowisko jest nieczynne, mamy nadzieję jednak, że gdzieś tam będzie można zostawić bezpiecznie plecaki. Według pierwotnego planu mieliśmy dziś po prostu przejść do następnego schroniska, jakim jest Paine Grande i dopiero następnego dnia - już tylko z lekkimi bagażami - wrócić do tego obozowiska, by zagłębić się w Dolinę Francuza. Przyjęta jednak została bez większych protestów moja propozycja drobnej zmiany. Spróbujemy zmieścić się czasowo dziś zarówno z przejściem do Paine Grande Lodge jak i penetracją Valle del Frances.
Ścieżka się obniża na sam brzeg jeziora Nordenskjold. Idziemy plażą, usłaną kamolami o stępionych kantach. Zapewne wysoka fala stopniowo przemienia je w otoczaki. Ten odcinek trasy należy do mniej wygodnych. Na szczęście, nie trwa to długo i opuszczamy kamieniste wybrzeże, wspinając się ponad jezioro. Wyłaniają się małe wysepki, a za drugim jego brzegiem pokazują się fragmenty następnego jeziora. Nie mamy pewności, czy to Lagunas Mellizas, czy wąska północno-wschodnia zatoczka Lago Pehoe, z którym później zawrzemy bliższą znajomość.